Przeszedł szlak młodego komunisty, syna przedwojennych działaczy sowieckiej Komunistycznej Partii Polski, od robotnika przez słuchacza szkoły oficerskiej, członka PZPR, agenta Informacji Wojskowej, aż do komunistycznego sędziego, mającego na sumieniu licznych – jak to się dziś nazywa – „wyklętych". Jacek Kaczmarski śpiewał o takich: „W następstwie Października tak zwanych wydarzeń/Już nie byłem w Urzędzie, byłem dziennikarzem". Stefan Michnik został adwokatem, a potem urzędnikiem w PZU. Wyjechał dziesięć lat po Październiku, znów według pieśni Kaczmarskiego: „Za te hańby, zasługi, Warszawa czy Kraków/Gomułka nam powiedział: Polska dla Polaków/ Już nie dla przybłędów Pospolita Rzecz/Wiesław jak faraon popędził nas precz". Został ofiarą antysemickich czystek i podobnie jak wojskowa prokurator Helena Wolińska do końca życia nie odpowiedział za popełnione w okresie stalinowskim zbrodnie, które sam bagatelizował, tłumacząc je „młodzieńczą naiwnością".