Akt stworzenia jest biblijnym wzorem rozwoju świadomości: Na początku była ciemność. Aż przyszedł Pan i oddzielił światłość od ciemności jak świadome od nieświadomego. Potem rozdzielił wody od lądu stałego, czyli płynne domysły od wiedzy zdobytej, na której można stanąć pewną stopą. W kolejnych dniach stwarzał rośliny, zwierzęta i człowieka, wyłaniając je z masy wszelkiego żywiołu. Jest to mit o rozpoznaniu świata przez nazywanie przedmiotów; jak Pan je stwarzał, nadając osobne imiona. Czyli dzieląc.

Czy jeszcze nie widzicie żadnego podobieństwa? Oto JarKacz powziął decyzję na początku wolności: oddzielę światłość od mroku. Nie będę unikał prawdy o Okrągłym Stole. Następnie poznał i opisał stan III Rzeczypospolitej, oddzielając odmęty domysłów i fałszów od wiedzy faktycznej, niczym wody od stałego lądu. Ponazywał rozmaite gatunki żywiołu uwijające się w toniach III RP i ich walkę wydobył na powierzchnię. Kiedy zdobył władzę, niby zwiększył możliwości działania, lecz nie mógł wiele zrobić z racji knowań jąkały od Kusego. Chociaż więc podzielił nas twardą mową, tworząc burzliwy obraz społeczeństwa. A siódmego dnia odpoczął, przechodząc do opozycji. Tak JarKacz stworzył dla nas świat, bo wiedza o różnicy interesów zostanie.

Był srogim panem, a lud pragnął miłości, której dać nie umiał. Przeto zesłał syna marnotrawnego jako naczynie uczuć, by lud miał do kogo wołać: Donaldu, pomiłuj! I Donaldu wylał szeroko wody miłowania.

Chyba już wiecie, jakie będzie panowanie piłkarza. Wycierpi wiele. JarKacz go nie wybawi. Królestwo nie nadejdzie za życia wyznawców. A wszystko zostało podane w Piśmie Świętym ku mądrości. I po co? Zapalam świeczkę JarKaczowi. A Donaldu ogarek za chęci.