[wyimek][link=http://blog.rp.pl/lisicki/2009/11/06/wyznania-skruszonego-konspiratora/]skomentuj na blogu[/link][/wyimek]
Były niewinne rozmowy Rycha, Zbycha i Mira, które w podły sposób, z użyciem wszelkich propagandowych środków, zamierzaliśmy wykorzystać przeciw rządowi. Już teraz, nim jeszcze zaczęła działać komisja do sprawy afery hazardowej, chcę być pierwszym, który to wszystko wyzna. Który się pokaja, w piersi walnie mocno, włosiennicę przywdzieje.
Wraz z PiS i CBA knuliśmy, węszyliśmy, ryliśmy. Stworzyliśmy tajny układ (napisał o nim Wojciech Mazowiecki w „Gazecie Wyborczej”). Jak on działał? Po prostu. Co tydzień odbywało się spotkanie na jednym z opuszczonych cmentarzy pod Radomiem, gdzie spoczywają szczątki niemieckich żołnierzy. Dlaczego niemieckich? Nie wiem, nie moja decyzja. Nie potrafię nawet powiedzieć, jak tam docierałem, zawsze pojawiał się samochód, który zabierał mnie tuż przed północą na miejsce spotkania. Tam zbierali się pisowcy i ci z CBA.
Nie wiem, kto tym dowodził. Ale gdy dwóch panów w brązowych skórzanych kurtkach przekazało mi owego feralnego październikowego dnia skrzynkę z dokumentami i stanowczym głosem nakazało: masz i drukuj, poczułem, że skóra mi cierpnie. – Kiedy? – zapytałem nieśmiało. – Jutro. – O Boże, nie zdążę – jęknąłem. – Dosyć – warknął jeden z nich z napisem CBA na koszuli i złotą obrożą na szyi. Teraz myślę, choć w świetle księżyca dobrze go nie widziałem, że to mógł być agent Tomek. – Dostałeś, to masz drukować (tak, Piotr Stasiński z „Gazety Wyborczej” i publicyści „Polityki” odgadli, że tak było). – Ale dlaczego jutro – popiskiwałem nieśmiało. – Tak ustalili bracia – włączył się drugi. – Wszyscy nasi są w Warszawie, nawet Zbyszek Ziobro przyjechał z Brukseli, żeby komentować (tu z kolei błysnął przenikliwością „Newsweek”). A prezydent już wydał rozkazy jednostkom nadwiślańskim. Jak tylko wydrukujesz, wchodzą do akcji. Dobra, co ma być, to będzie, machnąłem zrezygnowany ręką. – No, tylko użyjcie dobrego druku, żeby ktoś nie powiedział, że CBA ma złą drukarkę – nieco cieplej zakończył ten, który był zapewne Tomkiem. Co było robić. Wziąłem papierzyska i bach z cmentarza prosto do gazety.
Czułem pismo nosem. Jak nasi coś organizują – kicha. Urodzeni nieudacznicy. Miało być po Tusku, a tu nic. Papiery słabsze, niż myślałem. CBA nie dostarczyło pieniędzy, które za operację zmiany ustawy mieli dostać Chlebowski z Drzewieckim. Jednostek nadwiślańskich nie było. Rząd ocalał.