Z tego, co wiem, większość chorągwi na pewno wymaga, żeby mieć własnego konia, zbroję, żupan. Zachował się obyczaj XVII-wieczny: wtedy też towarzysze husarscy mieli swoje wyposażenie. Każdy musi też wziąć pod uwagę, że raz w miesiącu musi się stawić z koniem na ćwiczenia chorągwi. Trenujemy przede wszystkim władanie białą bronią z konia, ale najważniejsze to umieć opanować rumaka podczas parady.
To wszystko jeszcze nie tłumaczy, dlaczego akurat husaria, a nie choćby rycerstwo XIV wieku?
Nie trzeba być tylko husarzem, rycerzem też można być. Jest spora grupa kolegów multiepokowych, którzy jeżdżą odtwarzać z jednej strony Grunwald, a z drugiej XX-wieczną bitwę pod Krojantami. To jest miłość do koni, do kawalerii i odtwarzania dziejów kawaleryjskich. A czemu husaria? Bo była najlepsza! W polskiej historii nie było słynniejszej formacji.
A jak z profilem ideowym husarza? Patriota przywiązany do tradycyjnych wartości?
Tak, właśnie tak. Co miesiąc, kiedy się spotykamy, mamy mszę świętą. I w tym wypadku nie jest to inscenizacja. Husaria jest zarazem nośnikiem naszej dumy narodowej. Spójrzmy, jak często widać skrzydła husarskie, nawet u kibiców piłkarskich czy siatkarskich. To jest bardzo silna marka i warto, żeby ocalić ją od zepsucia. Nie bez powodu, kiedy Henryk Sienkiewicz szukał czegoś, co podniesie na duchu, to często sięgał po obrazy husarii.
Czyli lekturą obowiązkową jest „Trylogia"?