Reklama

Dziewczyna, która zmieniła modę

Drobna, chłopięca, krzywe, niezbyt długie nogi i delikatne rysy. Ale gdy nosi jakieś ubranie, wszyscy zaraz chcą je mieć. Co takiego jest w Kate Moss, modelce, która pokonała posągowe piękności i została ikoną mody ostatniego 25-lecia?

Aktualizacja: 21.06.2015 17:24 Publikacja: 19.06.2015 02:00

Foto: AFP, Kazuhiro Nogi

Latem 1988 roku na lotnisku JFK w Nowym Jorku uwagę Sary Doukas, poławiaczki talentów z agencji Storm Model Management, zwróciła dziewczynka o delikatnych rysach czekająca razem z matką i siostrą na samolot. Doukas zwróciła się do matki z pytaniem, czy córka nie zgodziłaby się pozować do zdjęć próbnych w jej agencji. Jeśli dobrze wyjdą, mogłaby zaproponować krótki kontrakt. Matka 14-latki Linda Rosina zaskoczona propozycją się zgodziła. Słyszała, jaką zawrotną karierę robi się w zawodzie modelki. Sława, pieniądze, podróże... Claudia Schiffer, Linda Evangelista, Cindy Crawford... – matka Kate Moss znała te gwiazdy wybiegów, lecz była propozycją agentki trochę zdziwiona. Jej córka miałaby być taka jak one? Raczej nie przypomina tamtych ideałów kobiecego piękna.

Jednak sprawy miały potoczyć się tak, jak pani Rosina, barmanka z knajpy w robotniczym przedmieściu Londynu Croydon, nie przewidziałaby nawet w najśmielszych marzeniach.

Sierota jako supermodelka

Od spotkania na lotnisku minęły dwa lata, wtedy to Moss trafiła na swoją pierwszą okładkę. W maju 1990 jej zdjęcie ukazało się w „The Face", niszowym, ale dyktującym trendy w modzie i fotografii magazynie, założonym dziesięć lat wcześniej przez Nicka Logana. Fotografia Marka Lebona roześmianej dziewczynki z indiańskim pióropuszem na głowie wyglądała bardziej na ilustrację do pisma dla młodzieży niż na zdjęcie mody. Ale właśnie to zdjęcie miało się okazać dla mody punktem, który zamyka jedną epokę i otwiera następną.

Kończyła się dekada lat 80., kiedy styl światu narzucała bogata Ameryka, a widzowie siedzieli przed telewizorami wpatrzeni w losy Carringtonów w serialu „Dynastia". Kobiety marzyły, żeby mieć bogate i kolorowe suknie Alexis, masową wyobraźnią zawładnęły supermodelki. W Paryżu blask haute couture lekko przygasał. Drogie i wymyślne kreacje nie przyciągały już klientów, oni woleli nosić modne i tanie pret-a-porter. Ostatni dom mody w starym stylu, Christian Lacroix, powstaje w Paryżu w roku 1987. Potem kryzys na giełdzie i wojna w Zatoce Perskiej odwracają uwagę od glamouru. Nadchodzą nowe czasy – biedniejsze, prostsze, bardziej ludowe, chciałoby się rzec. Epoka internetu i szybkiej komunikacji nie pojawiła się jeszcze na horyzoncie, ale minimalizm powoli zaczyna się zaszczepiać.

Dwa miesiące później „The Face" decyduje się pokazać zdjęcie dziewczynki raz jeszcze. To wprawdzie sprzeczne z zasadami redakcji, która zdjęcia gwiazd zamieszcza tylko raz. Wyjątek zrobiono dla Madonny, ale w końcu ona zasłużyła sobie na ten przywilej... Tym razem 16-letnia Kate Moss stanęła przed obiektywem Corinne Day, wziętej fotografki mody, która już zdążyła zostać mentorką debiutantki wchodzącej w nowy intrygujący świat fashion. Kate „gałązka" i jej nastoletnie ciało dostają osiem stron sesji zdjęciowej sfotografowanej na plaży Camber Sands w East Sussex.

Reklama
Reklama

Sporo w nich nagości. Stylizuje młoda Melanie Ward, której nie podobają się eleganckie, ometkowane ubrania z drogich sklepów – ona przeszukuje second handy i pchle targi w poszukiwaniu alternatywnych ciuchów i biżuterii vintage. Wszystko to dzieje się jeszcze w czasach, gdy w modzie królują monumentalne piękności w stylu Lindy Evangelisty, a na okładkach włoskiego „Vogue'a" wciąż błyszczy posągowa Sophia Loren. Drobniutka, zwyczajna, androgeniczna Kate Moss na tle tych wspaniałych kobiet wygląda jak sierota, która właśnie opuściła dom dziecka.

Nie ma w niej żadnych odniesień do dawnych ideałów piękności.

Po latach Kate Moss wyzna, jak bardzo tę sesję przeżyła: – Gdy oglądam te zdjęcia i widzę 16-letnią dziewczynę, której kazano pozować na golasa, sądzę, że to była przemoc. Poszłam wtedy rozebrać się do toalety i tam się rozpłakałam. Czułam się okropnie. Nienawidziłam moich płaskich piersi i pieprzyka. Ale nie miałam wyboru. Gdybym odmówiła, to byłby koniec pracy.

Szok jednak szybko mija. Z zaskoczeniem i satysfakcją Kate odkrywa, że jej osoba budzi zainteresowanie. Telefon dzwoni bez przerwy. 16-latka staje się nagle wcieleniem tego, czego świat mody potrzebuje – symbolem antyglamour. Płaska, drobna dziewczyna jest żywym przeciwieństwem ówczesnych top modelek, wysokich, o wyrazistych, kobiecych kształtach. One, dorodne, zdrowe, należą jeszcze do kultury lat 80. Ona – niepozorna, niedbała, ubrana w wąskie dżinsy i za duży T-shirt – zapowiada już rozchwianą rzeczywistość nowego milenium.

Ta zwyczajna dziewczynka

Chcieliśmy wtedy zrobić coś nowego – mówi po 25 latach dziennikowi „Le Figaro" Sheryl Garratt, ówczesna szefowa działu mody „The Face". – A ta dziewczyna była idealna, gdyż nadchodziła właśnie nowa generacja stylistów i projektantów mody, którzy chcieli mieć modelki bardziej autentyczne, nawet niedoskonałe, bez retuszu. Już od dawna rozmawialiśmy w redakcji o modelce, która wyrażałaby tę nową tendencję.

– Kiedy zobaczyłem „The Face" z Moss, powiedziałem sobie, że już nie możemy pracować tak jak kiedyś – mówi dziś Marc Ascoli, twórca kampanii reklamowych dla największych domów mody: Yohji Yamamoto, Jil Sander, Martine Sitbon. – „The Face" wzięło mnie przez zaskoczenie. Pracowałem z wybitnymi fotografami mody: Peterem Lindberghiem, Nickiem Knightem. Ich te zdjęcia także uderzyły. W fotografii mody zaczęło się odtąd liczyć przed tym numerem „The Face" i po nim.

Reklama
Reklama

Pojawienie się Kate Moss przynosi rewolucję także w świecie modelek. Wcześniej te niedostępne amazonki – Christy, Claudia, Linda, Naomi – cieszyły się sławą większą niż ciuchy, które reklamowały. Były wyniosłe, niedostępne. A tu nagle pojawia się dziewczynka o chłopięcej sylwetce, z trochę krzywymi zębami, niezbyt długimi nogami. Szeroko rozstawione oczy, jak u Jacqueline Kennedy Onassis, innej fotograficznej piękności, wysokie kości policzkowe, dość silna szczęka i górna warga pełniejsza niż dolna nadają jej nieokreślony typ etniczny. Ten ostatni rys – wystająca górna warga – jest, jak twierdzi sama posiadaczka, tak charakterystyczny, że paparazzi zawsze ją dopadną, nawet gdy ukrywa się za nakryciem głowy lub peruką. Kate pozuje bez makijażu, w zwyczajnych ubraniach i naturalnych pozach. Przez to na niej ubrania wydają się bardziej rzeczywiste, ona nosi je naprawdę. Co takiego jest w tej dziewczynie, że płaszcz, który ma na sobie, zaraz wszyscy pragną mieć?

W modzie też nadciąga kontestacja. Zamiast efektownych i przesadnych ciuchów lat 80. pojawia się nowa fala. Do Paryża nadciąga rzesza absolwentów szkoły mody w Antwerpii – Martin Margiela, Dries Van Noten, Helmut Lang. Zaczyna się minimalizm. Program – prosty design, brak wzorów, stonowane kolory. Brak ozdób, biżuterii. Wyznawcami nowego stylu stają się Giorgio Armani, Calvin Klein, Jil Sander, Helmut Lang.

Dekonstruktywizm w sztuce pojawił się już w połowie lat 80., modą zawładnął parę lat lat później. Każe rozmontować ubranie na części i buduje z nich coś całkiem innego. Przemieszcza rękaw w inne miejsca, zaburza równowagę przodu i tyłu. Gdy w latach 80. Japończyk Yohji Yamamoto pokazywał płaszcz, który w połowie nagle przechodził w sweter, wzbudzał śmiech. Kilka lat później poszli za nim inni.

Bawić się całe życie

Wwieku 18 lat Kate Moss zostaje twarzą Yves'a Saint Laurenta, zaraz potem przychodzą propozycje od Versacego. Dwa lata po zdjęciu w „The Face" Calvin Klein zastanawia się, kogo zaangażować jako główną twarz nowej kampanii, która ma odmłodzić wizerunek firmy i zwrócić się do pokolenia X, do którego ikony lat 80. już nie przemawiają. Kandydatki są dwie: francuska piosenkarka Vanessa Paradis i Kate Moss. Zespołową decyzją wybór pada na Angielkę.

Ta reklama – męskich perfum Obsession, potem perfum One – uświadamia dziewczynie, że modeling to nie kaszka z mlekiem. Ubrana tylko w białe majtki, chudziusieńka, o chłopięcej prawie sylwetce Moss pozuje gwiazdorskiemu fotografowi Herbowi Rittsowi razem z męskim modelem Markiem Wahlbergiem o przydomku Marky Marc. Kampania staje pod ciężarem oskarżeń o propagowanie pedofilii. W Ameryce narasta fala krytyki. To dla dziewczyny wstrząs.

– Przez dwa tygodnie nie miałam siły wstać z łóżka. Przeżyłam załamanie nerwowe. Czułam się okropnie, płakałam. Chciałam umrzeć. Lekarz przepisał mi valium, ale Franca Sozzani [szefowa włoskiego „Vogue'a"] powiedziała, żebym tego nie brała – wyzna po latach. Opowiada o presji, jakiej poddawane są niedoświadczone, wrażliwe dziewczyny, które na sesjach zdjęciowych muszą się poddawać woli fotografów. „Jeśli nie zrobisz tego, czego od ciebie chcą, nie dostaniesz więcej pracy".

Reklama
Reklama

W wieku 20 lat Kate poznaje Johnny'ego Deppa. Razem imprezują, w 1996 roku się zaręczają. Kate dużo pracuje, ale też niebezpiecznie dużo się bawi. Gdy jej koleżanki zaliczają egzaminy, ona wieczory spędza w modnym londyńskim klubie Subterranea ubrana, jak sama przyzna po latach „w sukienkę krótszą niż pośladki, w buty Vivienne Westwood, które wyglądały jak zrobione dla prostytutki".

– Mama mówiła mi wtedy: pamiętaj, że nie można bawić się całe życie. Ja jej na to: „Dlaczego nie?".

Wybiegi, praca, nowe kontrakty. Dior, Chanel, Calvin Klein, Chloe, Prada. W wieku 20 lat Moss jest już milionerką. Jej karierze przyświeca motto: „Być sobą to znaczy się buntować". Czcicielka punka i rocka bunt potrafi zamienić na dolary.

Ale do czasu. Bunt niespodziewanie – czy może spodziewanie – pokazuje swoje mroczne oblicze. Okazuje się, że towarzyskie popijanie na imprezach niepostrzeżenie przeszło w alkoholizm. Kate ląduje na odwyku w londyńskiej klinice Priory Clinic. Tłumaczy się: to ten piekielny zawód, który wymaga napięcia przez cały czas.

Skandal, to pomaga

15 września 2005 roku nagle krach. „Daily Mirror" na pierwszej stronie zamieszcza kadry video z Kate zażywającą kokainę. To już nie młodzieńczy wybryk, to poważna sprawa. Upokorzenie jest niczym w porównaniu z konsekwencjami finansowymi, jakie lawinowo pojawiają się po publikacji. Imperium zaczyna się sypać. Z kontraktów reklamowych wycofują się Burberry, Chanel, H&M. Modelka walczy o odzyskanie zaufania. Zrywa znajomość z uzależnionym od narkotyków rockmanem Petem Dohertym, składa publiczne przeprosiny, idzie na odwyk do kliniki Meadows de Wickenburg w Arizonie. Wspierają ją przyjaciele: Sharon Stone, Robbie Williams, Johnny Depp.

Reklama
Reklama

Banicja nie trwa jednak długo. Okazuje się, że wizerunek złej dziewczyny ma świetne efekty biznesowe. Po roku Kate znów jest w akcji. Ma 18 nowych kontraktów. Kreuje trendy, projektuje, lansuje własne linie. Odzyskuje przyjaciół. Projektuje kolekcję dla Top Shopu, dla Longchamps, jest twarzą perfum Coty. Media szybko zapominają, a może korzystają z nowej fali zainteresowania, jaką zawsze wzbudza skandal. Znowu reklamy, okładki, wybiegi. Burberry, Dior, Cavalli, Versace, Louis Vuitton. Dwukrotnie magazyn „Vogue" ogłasza ją najlepiej ubraną kobietą na świecie.

Dzisiaj 41-letnia modelka mieszka w północnym Londynie z mężem Jamiem Hince'em, rockmanem z grupy The Kills, i 10-letnią córeczką Lily w kupionym za 13 milionów dolarów domu, należącym wcześniej do poety Samuela Coleridge'a, który zmarł na skutek przedawkowania opium.

„Jedno jest pewne. Nie mam już 18 lat, kiedy mogłam robić zdjęcia bez makijażu. To nie znaczy, żebym nie chciała mieć zmarszczek, nie. Ale trzeba zachować własną twarz i żyć z nią. Na zdjęciach występuję w tych wszystkich zwariowanych rzeczach i ludzie myślą, że taka jestem naprawdę. Ludzie zapominają, że ja pracuję. A naprawdę jestem całkiem zwyczajną dziewczyną" – powiedziała angielskiemu „Sunday Times Magazine".

Zwyczajna dziewczyna? W roku 1990, gdy w kioskach pojawia się numer „The Face", Kate jest anonimową debiutantką. 25 lat później fachowcy biznesu fashion analizują fenomen jej sukcesu. 32 okładki samego tylko angielskiego „Vogue'a" plus dziesiątki wydań międzynarodowych. Współpraca z najlepszymi fotografami, jak Mario Testino, Mario Sorrenti, Juergen Teller, Steven Meisel, Peter Lindbergh. Jako jedna z ikon brytyjskiej kultury wszech czasów Moss wzięła nawet udział w ceremonii zamknięcia igrzysk olimpijskich w Londynie w roku 2012 w towarzystwie królowej Elżbiety II i Paula McCartneya. Portretował ją Lucian Freud, komponowano o niej piosenki, napisano o niej dwie książki: francuską „Kate Moss" Françoise-Marie Santucci i amerykańską „Champagne Supernovas" Maureen Callahan.

„Czysta, kobieca, ale i chłopięca. Jej twarz jest najbardziej fascynująca w ostatnim 25-leciu" – mówi dziennikowi „Le Figaro" Marc Ascoli. – Była kimś w rodzaju Brigitte Bardot. Miała w sobie coś świeżego, magicznego, coś, co zwiastowało narodziny nowej postawy".

Reklama
Reklama

Epilog

Epizod z początku czerwca 2015 roku: Kate Moss wracająca do Londynu z Turcji (gdzie według tabloidu „Daily Mirror" była na detoksie) piła w samolocie własny alkohol, po czym wywołała awanturę z obsługą. Na lotnisku Luton załoga Easy Jet wezwała policję, która wyprowadziła pasażerkę z samolotu.

Ale ponieważ nikt nie złożył skargi, sprawa nie miała dalszego ciągu. Pani Moss zdecydowała się nie udzielać wyjaśnień. To jej ulubiona strategia. Cokolwiek się zdarzy, nabiera wody w usta.

Plus Minus
„Brat”: Bez znieczulenia
Plus Minus
„Twoja stara w stringach”: Niegrzeczne karteczki
Plus Minus
„Sygnaliści”: Nieoczekiwana zmiana zdania
Plus Minus
„Ta dziewczyna”: Kwestia perspektywy
Plus Minus
Gość „Plusa Minusa” poleca. Hanna Greń: Fascynujące eksperymenty
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama