Tekst Piotra Nowaka „Czy zgotujemy imigrantom Holokaust" można by potraktować li jako intelektualną prowokację, jakich niemało jest we współczesnych debatach. Ot, swego rodzaju ćwiczenie: postawmy możliwie kontrowersyjną tezę; sprawdźmy, czy nie da się znaleźć jakichś argumentów dla jej poparcia (przy odpowiedniej dawce umysłowej gimnastyki każdą tezę da się jakoś uzasadnić); zobaczmy, jak zareaguje publika: wzburzy się, przyklaśnie, a może coś głębiej przemyśli.
Choćby na tych łamach nie tak dawno rozważano czysto „teoretycznie" możliwość deportacji muzułmanów z Europy (i to nie tylko imigrantów, ale także i osiadłych od wieków w Polsce Tatarów).
Mistrzem takich intelektualnych prowokacji jest Slavoj Żiżek, który mruga do nas „jestem stalinistą". Niektórzy się na to nabierają (z zachwytem bądź oburzeniem); inni zaś traktują takie deklaracje jako punkt wyjścia dla głębszej refleksji społecznej. W skwitowaniu artykuł Piotra Nowaka jako takiej właśnie prowokacji pomocna byłaby zmodyfikowana zasada reductio ad Hitlerum wskazująca, iż kto pierwszy w debacie przyrówna przeciwnika do Hitlera, przegrywa dyskusję. Analogicznie bowiem ten, kto zaczyna wieszczyć nadciągający Holokaust, przekracza najpewniej granicę intelektualnej tromtadracji.