Folwarki objęły do schyłku wieku XVI ponad 20 procent ziemi uprawnej w Koronie. Ta proporcja już nie wzrośnie znacząco w następnych wiekach. Udział pańszczyzny w pracach polowych folwarku wynosił w połowie owego stulecia przeciętnie nieco ponad 60 procent. Resztę pracy trzeba było wykonać siłami najemnej czeladzi. Przeciętny folwark szlachecki obejmował ok. 3,6 łanu, czyli 60 hektarów. W systemie trójpolówki oznaczało to, że dwie trzecie tego obszaru znajdowało się w danym roku pod uprawą. Ciężki pług drewniany (z żelaznym krojem i lemieszem, odcinającym skibę od gleby), ciągnięty przez cztery woły, dokonywał głębokiej, kilkakrotnej orki. Nawożenie – oczywiście naturalnym nawozem, a następnie bronowanie, pozwalało przykryć wysiane ziarno i wschodzić plonom: przeciętnie 5–6 ziaren z 1 wysianego. Żniwa, dokonywane na ogół starannie sierpem (kosy używano do koszenia trawy), w średniej wielkości folwarku przynosiły, jak oszacował to profesor Wyczański, zbiór około 28 ton zboża. Zdecydowaną większość stanowiło żyto i owies, mniejszość – pszenica i jęczmień. Z tego zbioru prawie połowę trzeba było odłożyć na przyszłoroczny zasiew oraz konsumpcję folwarku i dworu. Po wymłóceniu zboża zostawało więc niemal 15 ton ziarna na sprzedaż, co przynosiło na początku drugiej połowy XVI wieku około 150 złotych. To był główny dochód folwarku. Zboże można było sprzedać na lokalnym rynku – targu, jeśli spław do Wisły był odległy albo w ogóle niedostępny.