Radosława K., którego podczas meczu ŁKS – Widzew pobili kibice, dostanie 10 tys. zł zadośćuczynienia. Tyle, ile zażądał. Nie pomogło tłumaczenie pozwanego, że na mecz wynajęto profesjonalną firmę ochroniarską.
[b]– Zaniedbanie klubu polegało na tym, że wpuścił na stadion osoby nietrzeźwe oraz zaangażował za mało ochroniarzy – powiedziała w uzasadnieniu wyroku sędzia Anna Domarecka z Sądu Rejonowego Łódź- Śródmieście.[/b]
Wyrok jest nieprawomocny, ale już się mówi, że precedensowy. Choć bowiem o dyscyplinowaniu rozrabiających kibiców mówi się od lat, trudno zaleźć podobne orzeczenie.
[srodtytul]Poszli na derby[/srodtytul]
W listopadzie 2004 r. Radosław K. z pięcioma kolegami poszedł na stadion ŁKS na derbowy mecz z Widzewem. Byli z nimi dwaj 12-letni synowie kolegów. Usiedli wszyscy w tzw. bezpiecznym sektorze, ale przed nimi siedziała grupa pijanych pseudokibiców, po szalikach poznali, że fani przeciwnej drużyny – ŁKS. Gdy więc padł gol dla Widzewa, jako sympatycy tego klubu nie demonstrowali radości, ale tamci i tak zareagowali bardzo ostro. Najpierw wyzwiska, potem szarpanina, wreszcie potężny cios spadł na głowę Radosława K.