Wojda: Golą jeszcze bliżej skóry

Moja babcia mawiała, że pośpiech jest wskazany przy łapaniu pcheł i jedzeniu z jednej miski. Jeśli jednak spieszy się ustawodawca, wzbudza to we mnie robaczywe podejrzenia, że coś niedobrego się za tym kryje

Publikacja: 03.12.2012 07:54

Anna Wojda, redaktor "Rzeczpospolitej"

Anna Wojda, redaktor "Rzeczpospolitej"

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Ryszard Waniek

Ustawa o redukcji niektórych obciążeń administracyjnych w gospodarce nazwę ma niewątpliwie atrakcyjną. I zapał legislatorów do szybkiego uporania się z zatorami finansowymi i nierzetelnymi kontrahentami wydaje się chwalebny, a sprawne działanie w tej materii powinno zasługiwać na poklask.

W końcu będzie tak, jak być powinno, czyli jeśli podatnicy nie będą płacić długów w terminie, będą musieli korygować odliczenie VAT i koszty w podatkach dochodowych. Koniec finansowania się kosztem uczciwych podatników i – co jeszcze ważniejsze – budżetu.

Ale czy rozwiązania dotyczące obowiązku korekt podatkowych przez dłużników przyjęte w ustawie rzeczywiście zlikwidują zatory płatnicze?

Eksperci twierdzą, że nie, bo niewiele firm jest niesolidnych, a to, iż większości z nich zdarza się nie płacić, nie wynika wcale z tego, że nie chcą – zmusza je do tego życie. Zatory zatem jak były, tak będą. Dłużnicy zapłacą jedynie większy podatek, bo będą musieli zmniejszyć koszty, a wierzyciele i tak nie pomniejszą swojego przychodu. Pojawi się też nowe zjawisko: zadłużone firmy zaczną z rynku znikać. Bo skoro już teraz nie mają na to, aby zapłacić kontrahentowi, a w Nowym Roku będą płaciły wyższy podatek, gdyż kosztem będą już tylko zapłacone należności (a fiskus na pieniądze czekać nie może), to przyjdzie czas, aby zwijać manatki.

Możliwość zaliczenia w koszty podatkowe tylko zapłaconych należności nałoży na przedsiębiorców konieczność monitorowania, powiadamiania i wykazywania. Czyli księgowi będą siwieć jeszcze szybciej.

Firmy informatyczne zacierają zaś ręce, bo trzeba będzie w błyskawicznym tempie zmodyfikować systemy księgowe. A usługa błyskawiczna jest płatna dodatkowo, czyli ekstra. Ekstra robota szykuje się też dla księgowych. I dla poczty pewnie też, bo ktoś te pisma musi dostarczyć. I z rzeczy ekstra pewnie budżet też coś ekstra dostanie. Bo dłużnik zapłaci większy podatek, a wierzyciel i tak nie pomniejszy dochodu. Czyli jak to zrobić, żeby zarobić, a się nie narobić.

Nie jestem przeciwniczką zwiększania dochodu budżetu państwa. Jednak kreatywność w tym zakresie nie powinna ograniczać się do kombinacji, jak golić bliżej skóry.

Ustawa o redukcji niektórych obciążeń administracyjnych w gospodarce nazwę ma niewątpliwie atrakcyjną. I zapał legislatorów do szybkiego uporania się z zatorami finansowymi i nierzetelnymi kontrahentami wydaje się chwalebny, a sprawne działanie w tej materii powinno zasługiwać na poklask.

W końcu będzie tak, jak być powinno, czyli jeśli podatnicy nie będą płacić długów w terminie, będą musieli korygować odliczenie VAT i koszty w podatkach dochodowych. Koniec finansowania się kosztem uczciwych podatników i – co jeszcze ważniejsze – budżetu.

Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Ostrzejszy kodeks karny nie zapewni bezpieczeństwa lekarzom
Opinie Prawne
Paulina Szewioła: Pomysły resortu rodziny nie pokrywają się z oczekiwaniami firm
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Długi weekend konstytucyjny
Opinie Prawne
Marek Dobrowolski: Konstytucja 3 maja, czyli zamach stanu, który oddał głos narodowi
Opinie Prawne
Łukasz Guza: Przedsiębiorcy niczym luddyści
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku