Proponuje bowiem kolejne rozwiązania na przetrwanie. Zanim jednak ten legislacyjny potwór znów trafi do Trybunału, będzie – jak Godzilla - przez jakiś czas siał postrach.

Trybunał potępił w swoim wyroku naruszanie przez fiskusa zasady przedawnienia. Ministerstwo postanowiło więc w nowelizacji i w odniesieniu do podatników, którzy się do ukrywania dochodów przyznają, pominąć przedawnienie zupełnie. A to oznacza, że urzędnicy będą mogli opodatkować dochody nawet sprzed 40 lat.

Pocieszeniem – choć marnym - jest to, że nie stawką 75, lecz 55 proc. Cyceron twierdził, że właściwością człowieka jest błądzić, głupiego - w błędzie trwać. Nie posądzam urzędników o głupotę, lecz o złośliwość, bo zdając sobie sprawę, że rezygnacja z przedawnienia może zostać zakwestionowana, umieszczają ją w przepisach, poświęcając zaufanie do instytucji prawnych dla doraźnej korzyści.

Mierzi mnie zastępowanie klarownych zasad strachem. Skarbówka z rozmysłem powołuje do życia potwora, by siać postrach, a analogia z filmową Godzillą jest zaskakująco bliska. Ona także powstała w wyniku nieprzemyślanych eksperymentów szalonych wynalazców. Jak to jednak z potworami bywa, pojawił się śmiałek, który pozbawił ją życia. Mam nadzieję, że Trybunał po raz kolejny ukatrupi siejące grozę przepisy, zanim zdążą narobić szkód. Efekt zakwestionowania poprzednich jest bowiem taki, że osoby, które przed laty zapłaciły podatek od nieujawnionych przychodów, przychodzą teraz do urzędów i z drwiącym uśmiechem żądają zwrotu. I to z odsetkami.

Godzilla powracała wiele razy, a intryga rozwijała się wedle tego samego wzorca, co świadczy o lenistwie i złym guście scenarzysty. Wolałabym, by Ministerstwo Finansów sięgnęło po inne wzorce, szlachetniejsze. Niestety życie zwykle kopiuje jedynie kiepskie scenariusze. I wciąż te same.