Wśród złożonych wniosków jeden dotyczy ścigania brytyjskiej telewizji BBC, producenta filmu „Auschwitz – fabryka śmierci", w którym użyto zwrotu „polskie getto żydowskie". Takie sformułowanie spełnia przesłanki ustawy i jego autorzy mogą być teoretycznie ścigani przez polską prokuraturę. Pewnie śledczy nie będą się wykazywali nadgorliwością w tej sprawie, obawiając się międzynarodowego skandalu, że oto Polska ściga zachodnich dziennikarzy, i sprawa trafi do szuflady. Przynajmniej do czasu rozstrzygnięcia Trybunału Konstytucyjnego.
Ale sam fakt, że podobne wnioski mogą dotyczyć zachodnich dziennikarzy i polityków, utwierdza Zachód w przekonaniu, że nad Wisłą nie szanuje się wolności słowa i podstawowych praw obywateli.
Paradoks polega dodatkowo na tym, że wszyscy, z prokuraturą na czele, zdają sobie sprawę, że wykonywanie ustawy za granicą będzie niemożliwe. I nikogo – nawet najgroźniejszego oszczercy – na Wyspach, w Izraelu czy USA nie uda się ukarać. A utrzymywanie teoretycznej karalności obraca się przeciwko nam.
Sytuacja BBC tylko potwierdza, jak głupie, wręcz bezsensowne, stworzyliśmy prawo. Strategia polegająca na puszczaniu oka, sugerowaniu, że teoretycznie przepisy obowiązują, ale w praktyce nie zadziałają, doprowadziła donikąd.
A to wszystko w oczekiwaniu na zbawienną decyzję Trybunału. A co jeżeli i ona nie rozwiąże problemów, które wywołała nowelizacja ustawy o IPN? Czy śledczy pozbawieni argumentów rzucą się z kodeksem karnym na zagranicznych dziennikarzy?