Nowa prezes ZUS - profesor Gertruda Uścińska - udzieliła 16 maja wywiadu w „Rzeczpospolitej" pod prowokującym tytułem „ZUS czeka rewolucja". Nie mam wątpliwości, że rewolucja będzie, ale chyba nie taka jak ją Pani prezes widzi. To, co ma być rewolucją, dla mnie wygląda na zwykłe doprowadzenie działalności ZUS, do jako takiego standardu europejskiego.
Rozpieszczony kanadyjskimi świadczeniami społecznymi uważam to, co teraz dzieje się w Polsce, za poważną anomalię. Zaczynając oczywiście od niekoherentnych przepisów prawnych, których nie da się jednoznacznie interpretować stosując obowiązujące wykładnie, a kończąc na codziennej pracy ludzi, którzy od lat mają zaniżone pensje, brak podwyżek i jakiejkolwiek motywacji. Bo jeśli pracownicy mają niewiele większe płace od przeciętnych emerytur to jak mogą się uśmiechać do petenta, którego emerytura (czyli płaca za nic – tak się to często traktuje) wynosi dwa, a czasami i trzy razy więcej niż pensja z wszelkimi dodatkami po wielu latach pracy w ZUS? To frustracja – za którą nie raz idzie agresja – z punktu widzenia psychologicznego w pełni uzasadniona. Jeśli po podwyżkach przeciętna pensja pracownika ZUS jest o ponad 700 zł niższa niż przeciętne krajowe wynagrodzenie, próba ich wyrównania – jakoś mi się w głowie nie mieści. Bo jeśli do zwiększenia wynagrodzeń dotychczas nie było podstaw, co przyznaje sama prezes ZUS, to skąd się one nagle wezmą? Z budżetu – który ledwie dycha?
Publiczne informacje
Dwie wypowiedzi mnie zaskoczyły. Pierwsza, że ZUS „ma obowiązek przygotowywać i podawać do publicznej wiadomości prognozy wpływów i wydatków FUS" – które mają być podstawą do kształtowania polityki państwa.
Jeśli ZUS ma obowiązek podawać do wiadomości publicznej takie informacje pytam dlaczego został utajniony raport z kontroli dokonanej przez Kancelarię Premiera z 2014 r.? Pani prezes go zna. Dlaczego nie zna cała Polska (i świat)? Dlaczego rządy – już kolejny (i to bynajmniej niesprzyjający poprzedniemu) ciągle stoją przy jego utajnieniu?
Dla mnie, obserwującego to zza Atlantyku, jest na to prosta odpowiedź. Raport najprawdopodobniej musi zawierać dane tak eksplozyjne, że ich ogłoszenie spowodowałoby natychmiastową zmianę pozycji gospodarczej Polski. Już nie tylko Moody's, ale i wszystkie inne agencje rankingowe obniżyłyby wiarygodność finansową Polski! I teraz zazdroszczę rządowi, którego minister obrony narodowej mówi, że Polska jest bezbronna. Nie wydawajmy zatem pieniędzy na obronę, bo po co, gdy i tak góry złota obronności nie poprawią, natomiast upublicznijmy dane ze stanu polskich ubezpieczeń społecznych.