Czy swoboda wolnego przepływu ludzi, towarów, usług i kapitału zostanie w najbliższych latach uzupełniona o nową wolność? Na razie nie ma pewnej odpowiedzi na to pytanie. Musi upłynąć trochę wody w Wiśle. Ale o jaką swobodę chodzi – trzeba zapytać. Ano o swobodę wymiany danych, co oczywiście wiąże się także z ich transgranicznym przepływem. Oczywiście nowa inicjatywa polityczna, legislacyjna i organizacyjna Komisji Europejskiej nie bierze pod uwagę wszystkich danych. To byłoby absurdalne. Rzecz dotyczy tylko tych, które najczęściej mają biznesowe konotacje i nie są na przykład chronione przez tajemnicę przedsiębiorstwa, uprawnienia skarbu państwa, czy militarne standardy.
Dziś w Polsce i pozostałych krajach Unii nie istnieje właściwie pojęcie własności danych. Oznacza to, że nie da się sprecyzować, kto jest ich właścicielem, czyli nie bardzo wiadomo kto, za ile, i w jakim celu nimi zarządza. Właścicielem nie jest więc określony podmiot, który jest ich twórcą, ani ten, kto regularnie włącza je do zbioru informatycznego. To się ma zmienić i znaczna część biznesowych danych ma służyć celom publicznym i naukowym. Ich obrót i wymiana ma być wolna. Sprawa jest o tyle istotna, że w 2020 r . wartość rynku danych zbliży się do 650 miliardów euro.
Szczegóły unijnych propozycji warto dogłębnie poznać. Umożliwi to lektura artykułu Piotra Zawadzkiego z kancelarii Bird& Bird „Będą zachęty do wymiany danych" .
Zapraszam do lektury także innych tekstów w najnowszym numerze „Prawa w Biznesie".