Nie będzie stacji benzynowych, punktów obsługi podróżnych, przejść dla pieszych i dla zwierząt, może nawet nie będzie wszystkich warstw asfaltu, ale przejechać się jakoś da. Teraz rząd postanowił taki stan przejezdności usankcjonować, aby można go było zastosować na wszystkich budowanych drogach.
Powstał projekt nowelizacji odpowiedniej ustawy, który stwierdza, że trwające prace wykończeniowe na drodze nie będą przeszkodą dla jej otwarcia. Proszę, jaki to postęp! Wystarczy nasypać podkład, ubić, wylać trochę asfaltu i – gotowe. Odpada tyle niepotrzebnych czynności: robienie parkingów, stawianie drogowskazów, przygotowywanie miejsc na stacje benzynowe...
Całe szczęście, że nowelizacja nie zawiera żadnego terminu zakończenia tych prac, gdy już droga zostanie otwarta. Jeszcze by komuś przyszło do głowy się dopominać, nudzić i mącić, że droga uruchomiona już od trzech lat, a parkingów nadal nie ma.
Zresztą dzięki inwencji rządu być może nawet na to wykończenie pieniędzy nie zabraknie. Wszak system e-myta, który kosztował 6 miliardów, zbiera pieniądze bardzo skutecznie: potrafi dziesięć razy zliczyć tę samą ciężarówkę na jednej bramce, a ostatnio skrupulatnie kasuje samochody osobowe z przyczepkami jako ciężarówki. Wszystko to napawa optymizmem i podziwem. A gdy jeszcze pomyśleć, że na czele resortu transportu stoi polityk tak kompetentny jak Sławomir Nowak, trudno mieć wątpliwości.
Drogi bez poboczy i parkingów, śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej bez wraku, pacjenci bez leków, rząd bez kompleksów. Można? Można.