Propaganda historyczna Moskwy

Gdy prawda o sowieckich planach podboju świata zapanuje w naukowym dyskursie, antypolska propaganda historyczna Moskwy przestanie znajdować szeroki oddźwięk. Trudniejsze będzie powtarzanie bzdur, że Piłsudski z Hitlerem mieli napaść na Sowiety – pisze publicysta.

Aktualizacja: 15.05.2013 10:18 Publikacja: 14.05.2013 20:38

Krzysztof Rak

Krzysztof Rak

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek JD Jerzy Dudek

Red

Powyższy tytuł to jeden z komentarzy do tegorocznych obchodów rocznicy zwycięstwa Stalina nad Hitlerem znaleziony w rosyjskojęzycznym Internecie. Tej diabolicznej wizji historii przeciwstawia się nadal oficjalna rosyjska historiografia. Kluczem do zrozumienia sensu sporów o tzw. Wielką Wojnę Ojczyźnianą (WWO) jest jednak nie to, co wydarzyło się 9 maja 1945 roku, lecz 22 czerwca 1941. Te kontrowersje nie powinny być dla nas obojętne, ponieważ dopiero w ich kontekście zrozumiemy pełny sens kłamstwa katyńskiego.

Wiktor Suworow w wydanej przed kilku laty książce „Ostatnia Republika”, trzeciej części słynnego „Lodołamacza”, starał się przekonać czytelników, że Stalin w maju 1945 roku miał świadomość klęski. Z tego powodu to nie on jako głównodowodzący przyjmował uroczystą defiladę na placu Czerwonym, a marszałek Gieorgij Żukow, czyli wówczas dowódca I Frontu Białoruskiego. Dzień Pabiedy nie był również specjalnie obchodzony za życia Stalina (nie był dniem wolnym od pracy jak dzisiaj). Sytuacja zaczęła się zmieniać dopiero za panowania Breżniewa, który w ramach swojego własnego kultu jednostki uczynił sam siebie jednym z największych bohaterów WWO (mimo iż w rzeczywistości odegrał nieistotną rolę).

Stalin czuł się przegrany, ponieważ nie udało mu się podbić świata. Jego armie zatrzymały się w połowie drogi – nad Łabą. Wódz postępowej ludzkości wiedział, że ZSRS przetrwa tylko pod warunkiem, iż Moskwa będzie władać całą kulą ziemską, albowiem komunizm nie może współistnieć z żadną normalną społecznością ludzką na jednej planecie. Istnienie państw niekomunistycznych stanowiło dla Sowietów śmiertelne zagrożenie, ponieważ poddani komunistów, mając wybór, zawsze mogli wybrać wolność. Był tylko jeden sposób, ażeby uniemożliwić ucieczkę z komunistycznego raju: militarny podbój świata przez Moskwę.

Za życia Stalina Dzień Pabiedy nie był uroczyście świętowany. Sytuacja się zmieniła za panowania Breżniewa

Ten plan realizował Josif Wissarionowicz Stalin. A ponieważ poniósł klęskę, dziś nikt nie chce się do niej przyznać. Prawdę zastąpiono historyczną propagandą. Rozpowszechniana w jej ramach piękna bajka obowiązuje po dziś dzień. A brzmi ona tak.

Bajka o gołąbku pokoju

W latach 30. XX wieku ZSRS prowadził politykę, której głównym celem było zapewnienie pokoju na kontynencie europejskim. Był jedynym państwem, które przeciwstawiało się faszystowskiemu totalitaryzmowi. Gdyby nie polskie knowania („pakt Hitler – Piłsudski”) oraz polityka ustępstw Francji i Wielkiej Brytanii już w 1939 roku udałoby się stworzyć sojusz militarny, który na zawsze wyeliminował zagrożenie ze strony niemieckiego faszyzmu. Niestety, Zachód nie był gotowy na taki alians, liczył bowiem, że uda się skierować armie Hitlera na podbój Wschodu. Stalin przewidział kalkulacje burżuazyjnych mocarstw. Nie będąc gotowym do wojny, musiał w sierpniu 1939 roku zawrzeć pakt z Hitlerem. Wszystko po to, aby odsunąć moment uczestnictwa ZSRS w wojnie, do której Sowieci nie byli przygotowani. Niemcy zdradziecko zaatakowały Sowietów 22 czerwca 1941 roku. Słaba i technicznie zacofana Armia Czerwona doznała w pierwszych miesiącach wojny bezprzykładnego pogromu.

Suworow i Nolte

Ta wersja historii dominuje nie tylko w oficjalnej polityce historycznej putinowskiej Rosji. Nadal jest silnie obecna w historiografii zachodniej (w tym polskiej). Za przykład niech posłuży wydana niedawno w naszym kraju książka brytyjskiego historyka Richarda Overy’ego „Krew na śniegu. Rosja w II wojnie światowej”.

Alternatywną wersję historii w 1987 roku przedstawił Wiktor Suworow w słynnym „Lodołamaczu”. Bazując na swoim doświadczeniu byłego oficera sowieckiego wywiadu wojskowego i lekturze ogólnie dostępnych źródeł, postawił tezę, że Stalin planował w roku 1941 agresję na III Rzeszę w celu podboju całej Europy, a Hitler, nie będąc tego świadom, wyprzedził jego zamiary, atakując kilka tygodni wcześniej.

W tym samym roku co „Lodołamacz” w Niemczech ukazała się praca słynnego historyka rewizjonisty Ernsta Noltego zatytułowana „Der europäische Bürgerkrieg 1917–45” („Europejska wojna domowa 1917–45”). Nolte przekonywał, że okres międzywojnia to po prostu rodzaj wojny domowej, prowadzonej przez dwie zbrodnicze i agresywne ideologie. Nie wykluczał również, że w roku 1941 Stalin planował agresję na Zachód.

Publicysta Suworow i akademik Nolte byli tymi autorami, których książki w największym stopniu przyczyniły się do rozpropagowania wizji, w której II wojna światowa była w gruncie rzeczy starciem biesa z szatanem.

Propaganda historyczna Kremla

Próby alternatywnej historiografii spotkały się ze zdecydowaną odpowiedzią Moskwy. W obronę starej sowieckiej wersji zaangażowało się w bezprzykładny sposób państwo. Przede wszystkim szczelnie zamknęło uchylone na początku lat 90. XX wieku drzwi archiwów. Zajęło się także fałszowaniem historycznych źródeł (dokumenty, wspomnienia). Wreszcie wydało miliardy rubli na pseudobadania, które miały być uzasadnieniem kremlowskiej propagandy historycznej.

Wysiłki te przyniosły jeden efekt. Suworow jest w dzisiejszej Rosji odsądzany od czci i wiary zarówno przez osoby bliskie Kremlowi, jak i opozycję; zarówno przez przeciwników, jak i – to największy paradoks – zwolenników jego tez. Mimo to powstaje coraz więcej prac, które spełniają wymogi naukowości (co nie jest wcale częste także we współczesnej rosyjskiej historiografii) i obalają sowieckie mity.

Jedną z nich jest wydana w 2008 roku książka Michaiła Mieltiuchowa „Upuszczionnyj szans Stalina. Schwatka za Jewropu 1939–1941” („Stracona szansa Stalina. Bitwa o Europę 1939–1941”). Autor najpierw w przedmowie uroczyście odciął się od Suworowa, aby następnie w stricte naukowym wywodzie uzasadnić jego najważniejsze tezy. Zwrócił uwagę przede wszystkim na militarną przewagę Sowietów. W zestawieniu sił, jakie obie strony posiadały w czerwcu 1941 roku, pokazał, że Rosjanie dysponowali 303 dywizjami, 26 tys. czołgów i 24,5 tys. samolotów, natomiast Niemcy 209 dywizjami, 6 tys. czołgów i prawie 7 tys. samolotów. Rosjanie obok ilościowej dysponowali zdecydowaną przewagą jakościową (szczególnie dotyczyło to broni pancernej). Poza tym niemieckie siły zbrojne były zaangażowane w całej Europie oraz Afryce Północnej, natomiast Stalin prawie całą swoją armię mógł rzucić na Zachód. Dlatego jeśli porównać siły wystawione na froncie niemiecko-rosyjskim, to przewaga Sowietów w liczbie dywizji i stanów osobowych była dwukrotna, czołgów – ośmiokrotna, a samolotów – czterokrotna.

Mieltiuchow obalił koronne argumenty Kremla. Zwrócił uwagę, że w końcu 1939 roku Armia Czerwona opracowywała plany ataku na III Rzeszę, że w latach 1939–1941 trwała jej tajna mobilizacja, że od marca 1941 cały rosyjski przemysł przestawiony został na pracę w trybie wojennym. Jego najważniejsza hipoteza brzmi: „Dostępne obecnie źródła wskazują, że całkowita koncentracja i rozwinięcie Armii Czerwonej na zachodnim teatrze działań wojennych winno być zakończone około 15 lipca 1941 roku, dlatego też data ta może być dolną granicą w poszukiwaniu dokładnej odpowiedzi na pytanie o termin przygotowywanej sowieckiej napaści na Niemcy”.

Przeciw kłamstwu katyńskiemu

Prace takich rosyjskich historyków jak Mieltiuchow dowodzą, że rosyjsko-sowiecka propaganda historyczna na temat II wojny światowej na dłuższą metę nie może być skuteczna. Ma to ogromne znaczenie dla takich krajów jak Polska, która nie prowadzi żadnej konsekwentnej polityki historycznej.

Gdy bowiem prawda o sowieckich planach podboju świata zapanuje w naukowym dyskursie, antypolska propaganda historyczna Moskwy przestanie znajdować szeroki oddźwięk. Trudniejsze będzie powtarzanie bzdur, że Piłsudski z Hitlerem mieli napaść na Sowiety, że rozbiór Polski służył lepszemu przygotowaniu ZSRS do przyszłej wojny, że zbrodnia katyńska była zemstą za rok 1920 lub że dokonali jej Niemcy (notabene: kłamstwo katyńskie jest nadal rozpowszechniane w środowiskach zbliżonych do Kremla) itd. Prawda jest taka, że hipoteza o próbie zbrojnego podboju świata przez Sowietów w 1941 roku zdejmuje z nas odium spreparowanej na Kremlu współwiny za wybuch II wojny światowej.

Autor jest historykiem filozofii, publicystą. Jako ekspert w dziedzinie stosunków międzynarodowych pracował w Kancelarii Prezydenta, MSZ oraz KPRM. Był także m.in. szefem „Wiadomości” TVP

Powyższy tytuł to jeden z komentarzy do tegorocznych obchodów rocznicy zwycięstwa Stalina nad Hitlerem znaleziony w rosyjskojęzycznym Internecie. Tej diabolicznej wizji historii przeciwstawia się nadal oficjalna rosyjska historiografia. Kluczem do zrozumienia sensu sporów o tzw. Wielką Wojnę Ojczyźnianą (WWO) jest jednak nie to, co wydarzyło się 9 maja 1945 roku, lecz 22 czerwca 1941. Te kontrowersje nie powinny być dla nas obojętne, ponieważ dopiero w ich kontekście zrozumiemy pełny sens kłamstwa katyńskiego.

Pozostało 94% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?