Reklama
Rozwiń

Jerzy Surdykowski: Czy osiem lat rządów PiS zaowocuje szczepionką przeciw populistycznym szalbierzom?

Wybory lat 2015 i 2019 przypominały zażycie środków nasennych przez naród, który potrafił być bohaterski i stworzył Solidarność. Na szczęście obudziliśmy się i odsunęliśmy od władzy PiS. Czy potrafimy nieść „przeklęty dar” cierpliwie i z pożytkiem?

Publikacja: 23.10.2023 19:11

Jarosław Kaczyński

Jarosław Kaczyński

Foto: AFP

Czy naród, który sam sobie wolność wywalczył, może ją sam sobie odebrać? Owszem, może… Jest na to parę smutnych przykładów w historii. Ale żeby przydarzyło się Polakom?

Dlatego święcie wierzyłem w pomyślny wynik niedawnych wyborów, choć krewni i znajomi oblewali mnie kubłami zimnej wody. Przecież w 1980 roku właśnie w Polsce miał miejsce – jak napisał znakomity francuski historyk i socjolog Alain Touraine – „Największy zryw wolnościowy, który dokonał się na świecie po II wojnie światowej”. Przecież dziewięć lat później ponownie zadziwiliśmy świat, wyrywając się z sowieckiej niewoli, nie tylko dlatego, że Moskwa przegrała wojnę w Afganistanie, a prezydent Reagan przydusił ją zbrojeniami.

Nade wszystko dlatego, że w „Polsce jaruzelskiej” rozlała się szeroko rzeka podziemnego oporu, w której na pewno nie uczestniczyli wszyscy ówcześni Polacy, ale była wystarczająco potężna, by odebrać komunizmowi resztki wiarygodności i powagi.

Kłopot z wolnością jest taki, że nie jest ani za darmo, ani na zawsze.

Wymaga wysiłku, odpowiedzialności i wciąż trzeba jej bronić. Dlatego wolność – gdy już ją z takim wysiłkiem uzyskamy – męczy i uwiera, aż niektórzy jej się pozbywają, aby odzyskać święty spokój w wygodnej bierności.

Dlatego ubiegłowieczny filozof Erich Fromm nazwał swoją najważniejszą książkę „Ucieczka od wolności”, a niezapomniany ksiądz Józef Tischner pisał proroczo o „nieszczęsnym darze wolności”. Dlatego Emil Cioran, rumuński eseista, który zaznał zarówno zniewolenia, jak i wolności we wszystkich jej postaciach, pisał we Francji: „Od początku świata ludzie dążyli do wolności i szaleli z radości, ilekroć ją tracili”.

Wiedzą o tym dobrze wszelkiej maści populistyczni szalbierze, przymilając się do swoich narodów, by im właśnie powierzyli ów „przeklęty dar” w zamian za spokojne życie w świecie hojnych dopłat, propagandy sukcesu i fałszywej ideologii. Gdy się ludzie przebudzą ze zbyt długiego uśpienia, zwykle jest za późno.

Wybory lat 2015 i 2019 przypominały zażycie środków nasennych przez naród, który potrafił niegdyś być bohaterski. Jak napisał pewien niemodny dziś klasyk: „Narodom, tak jak kobietom, nie wybacza się chwili zapomnienia”. Na szczęście obudziliśmy się w porę. Czy potrafimy nieść „przeklęty dar” cierpliwie i z pożytkiem? Nie wiem. Czy minionych osiem lat zaowocuje chociaż szczepionką przeciw szalbierzom? Też nie wiem. Mam tylko nadzieję.

Opinie polityczno - społeczne
Marek A. Cichocki: Nie ma zwycięstwa bez walki
Opinie polityczno - społeczne
Marek Kutarba: NATO chce wydawać biliony dolarów na obronność. Nie wszystkie pieniądze pójdą jednak na czołgi, samoloty i rakiety
Opinie polityczno - społeczne
Marcin Giełzak: Donald Tusk jest jak iluzjonista, który zapomniał sztuczki
Opinie polityczno - społeczne
Niemcy mają problem z pamięcią o wojennych rabunkach. Pomóżmy im ją odświeżyć
Opinie polityczno - społeczne
Joanna Ćwiek-Świdecka: A może zlikwidować świadectwa szkolne?
Opinie polityczno - społeczne
Jerzy Surdykowski: Jedyny słuszny wniosek powyborczy