Nacjonaliści przejęli władzę, media publiczne przekształcili w narodowe i planują nacjonalizację banków. „Dobra zmiana" dotknęła również piłkarskiej reprezentacji Polski, którą znów nazywa się „reprezentacją narodową" (co pobrzmiewa Gomułką i jego odchyleniem prawicowo-nacjonalistycznym, a może nawet nutą moczarowskiego antysemityzmu).
Mało tego, przed meczami naszej drużyny (od pojedynku z Danią) nie jest już – jak dotychczas – odgrywana jedna zwrotka i dwa razy refren polskiego hymnu (tak, tak, narodowego!), ale dwie zwrotki i w sumie cztery refreny. Tę kolejną nacjonalistyczną zagrywkę prezes PZPN Zbigniew Boniek (najwyraźniej też ofiara ukąszenia nacjonalistycznego) w TVN 24 wyjaśniał, używając retoryki typowej dla narodowej megalomanii. „Inne odtwarzane pieśni trwają około półtorej minuty, a jedna zwrotka i powtórzony refren Mazurka Dąbrowskiego trwa około 40 sekund" – mówił.
Warto zadać sobie parę pytań. Czy rzeczywiście musimy grać nasz hymn przed meczami futbolowymi równie długo, jak czynią to kraje od wielu dziesiątek lat cieszące się z dobrze działających mechanizmów demokratycznych? Czy nie powinniśmy dostrzec, gdzie jest nasze miejsce w szeregu? Niestety, dla sprawujących władzę w Polsce małych ludzi o wielkich kompleksach problemem wagi państwowej okazało się brakujące 50 sekund hymnu...
Dość żartów. O Mazurku Dąbrowskiego piszę bowiem z innego powodu. Otóż w tym samym mniej więcej czasie, gdy wypowiadał się Boniek, sąd skazał uważającego się za artystę lewicowego radykała Jasia Kapelę na 500 zł grzywny za odśpiewanie aż czterech zwrotek pieśni Józefa Wybickiego – tyle że ze zmienionym tekstem.
„Marsz, marsz, uchodźcy, z ziemi włoskiej do Polski" – nawołuje w swoim Mazurku Kapela, zapraszając imigrantów nad Wisłę. Utwór został umieszczony na YouTubie w lipcu ubiegłego roku, a wyrok za „demonstracyjne okazywanie lekceważenia Narodowi Polskiemu i Rzeczypospolitej Polskiej" zapadł parę dni temu.