Czytaj także komentarz Bogusława Chraboty: „Rzeczpospolita” liderem opinii za 2017 rok
Nie, to nie o sam wypadek chodzi. Raczej o szatański plan, jakim pogrążono władzę po wypadku. Gdy nie milkną domysły, dlaczego PiS tak zwlekał z informacjami o stanie zdrowia Beaty Szydło i po co tak brnie w zaparte w sprawach przebiegu wypadku, warto poszukać najprostszego rozwiązania.
Czytaj także tekst: „Rzeczpospolita” liderem opiniotwórczych mediów
Otóż wręcz oczywiste wydaje się, że opozycja podrzuciła władzy konia trojańskiego, doradcę, który przeniknął w szeregi PiS. Nie wiemy tylko, jak zdobył zaufanie polityków rządzącej partii, ani kogo i w jaki sposób przekonał do swoich pomysłów w odpowiednich służbach. Niewątpliwie jednak udało mu się wcielić w życie iście diaboliczne pomysły.
Zaczął mącić tuż po wypadku. Wmówił wszystkim w PiS, że najlepiej będzie, jeśli o szczegółach zdarzenia będą milczeć jak grób - im mniej podadzą informacji prasie, tym lepiej. Namówił ministra Mariusza Błaszczaka, by zamiast do Oświęcimia, pojechał na miesięcznicę smoleńską, a potem by to wytłumaczono w mediach, że w sprawie wypadku minister już nic nie mógł zrobić, a na Krakowskim Przedmieściu... czaiły się różne niebezpieczeństwa.