Sprzeczne interesy

Rosyjskie władze po wypadku zachowały się bez zarzutu, dlatego, że chciały zatrzeć nieprzyjemne wrażenie po wcześniejszej kampanii nienawiści przeciw Lechowi Kaczyńskiemu – rozważa historyk

Publikacja: 12.04.2010 20:40

Andrzej Nowak

Andrzej Nowak

Foto: Fotorzepa, Pio Piotr Guzik

Spotkanie premiera Polski z premierem Rosji w Katyniu, które odbyło się 7 kwietnia 2010 roku, pełne było ze strony Władimira Putina fałszywych gestów, półprawd i obliczonej na krótką metę gry polityczno-historycznej. Premier Putin próbował relatywizować zbrodnię katyńską, a jej polskie ofiary utopić w morzu ofiar rosyjskich (w tym, wbrew prawdzie historycznej, mówił o rozstrzelanych w Katyniu przez nazistów jeńcach sowieckich).

To wystąpienie dopełniły słowa prawdopodobnie adresowane do przyjeżdżającego wbrew woli premiera Putina prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Putin mówił o polskich politykach, którzy domagają się prawdy o Katyniu, chcą uznania zbrodni sowieckich za dziedzictwo państwa rosyjskiego i oczekują na rosyjskie przeprosiny. Użył wobec tych polityków słów, które w przybliżeniu należałoby tłumaczyć na polski jako "brudni politykierzy". Do piątkowego wieczora w rosyjskich mediach trwała kampania nienawiści pod adresem polskiej głowy państwa. Nie wolno o tym zapominać i udawać, że tego nie było.

To wszystko się zmieniło i nabrało nowego wymiaru 10 kwietnia, na skutek tragedii i śmierci prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Wyjątkowo nieprzyjemnie musiała kojarzyć się ta śmierć z całą grą polityczną, którą podjęły władze Federacji Rosyjskiej, by przeciwstawić "złego" prezydenta Kaczyńskiego "dobremu" premierowi Tuskowi. Być może właśnie po to, aby zatrzeć nieprzyjemne wrażenie, rosyjska strona rządowa po wypadku zachowała się tak, jak należy, bez zarzutu. Najważniejsze jest to, że wysłała zupełnie inny niż trzy dni wcześniej sygnał do rosyjskiej opinii publicznej. Ten sygnał brzmi: "Polakom trzeba współczuć".

Znam tradycję i kulturę rosyjską, znam też wielu Rosjan. Dlatego myślę, że ten sygnał nie był konieczny. Współczucie dla ofiar jest głęboko wpisane w tradycję i kulturę rosyjską.

Śmierć Lecha Kaczyńskiego spowodowała, że zbrodnia Katyńska sprzed 70 lat dotarła w pełni do świadomości Rosjan. Wstrząsające wrażenie, które pozostawiła po sobie śmierć nowej polskiej elity, sprawiło, że niemożliwy będzie powrót do kłamstwa katyńskiego, które tliło się w Rosji za cichym przyzwoleniem władz tego kraju do 7 kwietnia 2010 roku. Powrót do kłamstwa katyńskiego jest niemożliwy przede wszystkim dlatego, że mamy do czynienia z ogromnym wybuchem szczerych, serdecznych uczuć zwyczajnych Rosjan do Polski. Po 10 kwietnia pojawiła się szansa na prawdziwy przełom w stosunkach między Rosjanami a Polakami.

Niestety, nie widzę w tej chwili żadnej szansy na przełom w stosunkach politycznych między państwem rosyjskim a państwem polskim. Sprzeczne interesy pozostały. Budowa gazociągu północnego właśnie ruszyła, a polski rząd nie zdobył się na żaden głos protestu w tej sprawie. W stosunkach Polski z Ukrainą Rosja stara się (choć nie wiadomo, czy skutecznie) doprowadzić do zerwania strategicznej więzi, którą budował z wielkim wysiłkiem, na przekór wielu przeciwnościom prezydent Kaczyński.

Warto przypomnieć, że w dużej mierze dzięki jego osobistym staraniom mają się odbyć polsko-ukraińskie mistrzostwa Europy w piłce nożnej. Jeśli odbędą się one w godny sposób, podniosą prestiż obu państw. Będzie to wielkie, pośmiertne zwycięstwo Lecha Kaczyńskiego.

Przełom polityczny w stosunkach polsko-rosyjskich będzie możliwy tylko wtedy, kiedy Rosjanie zdobędą więcej swobody we własnym kraju i poddadzą moralnej ocenie system polityczny, w którym nie ma wolnej debaty i który spowodował śmierć kilkuset dziennikarzy.

Myślę, że coraz większy jest, i będzie, nacisk zwyczajnych Rosjan domagających się od władz więcej wolności. Tragedia katyńska z roku 2010 może odegrać w tej sytuacji duże znaczenie. Wierzę, że obywatele rosyjscy będą chcieli żyć w swobodniejszej Rosji i w zgodzie z sąsiadami, wśród których szczególnie ważna jest dla nich Polska.

[i]not.maty [/i]

[i]Autor jest znawcą historii Rosji, profesorem Uniwersytetu Jagiellońskiego i redaktorem naczelnym dwumiesięcznika "Arcana"[/i]

Spotkanie premiera Polski z premierem Rosji w Katyniu, które odbyło się 7 kwietnia 2010 roku, pełne było ze strony Władimira Putina fałszywych gestów, półprawd i obliczonej na krótką metę gry polityczno-historycznej. Premier Putin próbował relatywizować zbrodnię katyńską, a jej polskie ofiary utopić w morzu ofiar rosyjskich (w tym, wbrew prawdzie historycznej, mówił o rozstrzelanych w Katyniu przez nazistów jeńcach sowieckich).

To wystąpienie dopełniły słowa prawdopodobnie adresowane do przyjeżdżającego wbrew woli premiera Putina prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Putin mówił o polskich politykach, którzy domagają się prawdy o Katyniu, chcą uznania zbrodni sowieckich za dziedzictwo państwa rosyjskiego i oczekują na rosyjskie przeprosiny. Użył wobec tych polityków słów, które w przybliżeniu należałoby tłumaczyć na polski jako "brudni politykierzy". Do piątkowego wieczora w rosyjskich mediach trwała kampania nienawiści pod adresem polskiej głowy państwa. Nie wolno o tym zapominać i udawać, że tego nie było.

Opinie polityczno - społeczne
Marek A. Cichocki: Europa obnażona. Co pokazuje święte oburzenie po wystąpieniu J.D. Vance’a?
Opinie polityczno - społeczne
Marek Budzisz: Nie przyłączajmy się do oburzenia na Donalda Trumpa, ale zaproponujmy mu partnerstwo
Opinie polityczno - społeczne
Ambasador Palestyny w Polsce: Moment przełomowy w kształtowaniu globalnego systemu
Opinie polityczno - społeczne
Michał Płociński: Pakt migracyjny będzie ciążyć Rafałowi Trzaskowskiemu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Niemcy nie rozliczyli się z historią. W Berlinie musi stanąć pomnik polskich ofiar