Autor listu zarzuca mi kłamstwa, ale jakoś dziwnie ich nie wymienia. Jeśli chodzi o pogodę, to polscy piloci wiedzieli o mgle, ale nie mieli precyzyjnych danych o sytuacji na smoleńskim lotnisku, a mgła jest zjawiskiem, które potrafi równie szybko się pojawić jak zniknąć.

Główny kontroler ze smoleńskiej wieży chciał zamknąć lotnisko dla polskiego samolotu, a wszystko wskazuje, że nie zrobił tego naciskany przez przełożonych.

I rzecz najważniejsza, kontrolerzy wprowadzali w błąd polskiego lotnika co najmniej pięć razy, informując go, że jest: „na kursie, na ścieżce”. Czy nie można tego nazwać wabieniem?

Autor listu dziwnie się do tego nie odniósł. Jak można nazwać tego typu przemilczenie? Pilot zrezygnował z lądowania, sądząc, że znajduje się na bezpiecznej wysokości i w bezpiecznym miejscu, ale nie był, i trudno zakwestionować w tym udział kontrolerów z wieży, którzy ostatecznie wydali komendę odlotu: „horyzont” 11 sekund po czasie.