Za tanie linie

Aby osiągnąć sukces w branży lotniczej, nie wystarczy pożyczyć kilka samolotów, ubrać obsługę w kolorowe mundurki i dać niskie ceny – pisze publicysta „Rz”

Publikacja: 30.07.2012 00:15

Za tanie linie

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała

Nad polskim niebem wisi fatum. LOT od lat kuleje, a kolejne polskie linie chcące tu zaistnieć i oferujące niższe ceny po krótkim czasie plajtują lub rezygnują. Po kolei mieliśmy klapy Air Polonii, Centralwings czy teraz OLT Express Regional. Jak to jest, że nikt nie potrafi skorzystać na fatalnym stanie dróg czy kolei? Odpowiedź brzmi: za tworzenie alternatywnych linii biorą się u nas ludzie bez wystarczającego kapitału i wizji ich rozwoju.

OLT Express wpadł w korkociąg w środę. Zapowiedział wtedy skasowanie od 10 sierpnia połączeń, na których latają generujące najwyższe koszty samoloty turbośmigłowe ATR. Następnego dnia wieczorem przewoźnik podał, że jednak zawiesza wszystkie regularne rejsy.

Mamy do czynienia z prawdziwym deja vu. W 2003 roku wyzwanie LOT rzuciła Air Polonia. Podobnie jej szefowie chwalili się świetnymi wynikami (samoloty latały pełne), by po roku i przewiezieniu pół miliona pasażerów (nieco więcej niż OLT) nagle z dnia na dzień ogłosić zawieszenie rejsów.

Bez kapitału nie poszybujesz

W obu przypadkach szefowie linii winnych szukali tylko wśród innych. Air Polonia oskarżyła o katastrofę potencjalnego inwestora fundusz Crescent, który miał ją zasilić 10 mln dol., a wycofał się. OLT Express Regional obwinia zaś niemiecką firmę obsługującą transakcje elektroniczne jej klientów. Zażądała zwiększenia depozytu będącego zabezpieczeniem transakcji o 8 mln zł. Atakuje też Komisję Nadzoru Finansowego o „rozpętanie negatywnej kampanii" wokół właściciela linii oferującej usługi finansowe spółki Amber Gold i kontrolującego ją Marcina Plichty.

Wspomniane 8 mln zł to w tym biznesie wydatek w warzywniaku. I niestety, można odnieść wrażenie, że biorący się w Polsce za biznes lotniczy traktują go jak warzywniak. Coś się kupi, coś się sprzeda, a jak nie będzie szło, to się komuś biznes opchnie albo pożyczy pieniądze.

By wystartować z linią lotniczą i odnieść sukces, trzeba mieć mnóstwo pieniędzy i długofalową strategię, w której zakłada się mozolne zdobywanie rynku i dopłacanie do interesu przez wiele lat. Owszem, przedstawiciele OLT Express Regional opowiadali o ambitnych planach i ogromnych inwestycjach opiewających na 200 mln zł. Tyle że teraz okazało się, iż podniebny król jest nagi.

Szokujące jest to, że firma uruchomiła połączenia w czasie wielkiego kryzysu branży. Teraz nawet najsilniejsi gracze raportują o wielomilionowych stratach, w tym król tanich przewoźników, umiejący wycisnąć z klientów ostatnie soki, Ryanair. To trudny biznes, podatny na wahania cen ropy, która jest wciąż droga, a przewoźników mocno uderza niski kurs złotego. Tymczasem nowy gracz nie przejął się tym zbytnio i zaatakował rynek, oferując ceny połączeń na poziomie 99 zł, niepokrywające kosztów.

Nie sztuka przyciągnąć tak klientów. Sztuka zarabiać. LOT też chwalił się jeszcze niedawno lotami do Hanoi. Tyle że nie były opłacalne i musiał się wycofać. Nie udało się pozyskać najlepszej klienteli biznesowej, płacącej wielokrotnie więcej niż reszta podróżnych.

Obsesja cięcia kosztów

W Europie największy sukces wśród alternatywnych przewoźników odnieśli Michael O'Leary z Ryanair i Richard Branson z Virgin. Ten pierwszy zaczynał jako doradca podatkowy w firmie Ryanair w 1991 roku, gdy miała dwa samoloty i przynosiła straty. Szybko wyprowadził ją na prostą. Dla niego cięcie kosztów to prawdziwa obsesja. – Chcemy być Wal-Martem awiacji – deklarował.

Jego samoloty nie stoją na lotnisku dłużej niż 25 min, a stewardesy same je sprzątają. O'Leary wciąż szokuje kolejnymi pomysłami, jak zapowiedzią wprowadzenia opłat za korzystanie z toalet na pokładzie samolotu czy wprowadzenie miejsc stojących, a jego akcje promocyjne budzą kontrowersje, niekiedy potępienie, ale są wyraziste i zapamiętywane.

Na otwarciu trasy Dublin–Rzym przebrał się za papieża i spacerował po rzymskim lotnisku z tablicą z napisem „Habemus najniższe ceny biletów". W Polsce jego linie promowały się, wykorzystując wizerunek o. Tadeusza Rydzyka i Radia Maryja.

Właściciela OLT Express 28-letniego  Marcina Plichtę najwyraźniej łączy z Bransonem czy O'Learym tylko wiek – obaj wcześnie zaczynali swoje biznesy. Jednak z Plichtą sprawa jest bardziej skomplikowana. Jak napisał „Puls Biznesu", jeszcze w 2008 roku pod nazwiskiem Stefański odpowiadał przed sądem za przywłaszczenie 170 tys. zł od klientów gdańskiej Multikasy. Został skazany na rok i 10 miesięcy w zawieszeniu. Z kolei Air Polonię prowadzili ludzie powiązani z Samoobroną. Los nie był dla nich łaskawy. Po upadku linii zarzuty postawiono 14 osobom, w tym Piotrowi R. skazanemu na 2,5 roku więzienia za płatną protekcję w tzw. aferze gruntowej. A w 2009 roku aresztowano głównego udziałowca Tomasza S., biznesmena związanego z Samoobroną. Pikanterii sprawie dodaje fakt, że po upadku Air Polonii starał się on o stanowisko wiceprezesa LOT. Po latach zaczęły wychodzić na jaw fakty pokazujące, jak działała Air Polonia: ze spółki wyprowadzano pokaźne środki, miał też miejsce proceder prania brudnych pieniędzy.

Według Urzędu Lotnictwa Cywilnego w 2030 r. ma wylatywać z Polski 80 mln pasażerów, cztery razy więcej niż obecnie. Statystyczny Polak podróżuje samolotem tylko raz na dwa lata. W Unii średnia to 2–3 przeloty rocznie. Rynek rośnie w tempie dwucyfrowym. Problem w tym, że nie wystarczy pożyczyć kilka samolotów, ubrać obsługę w kolorowe mundurki i dać niskie ceny.

Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Zetki nie wierzą we współpracę Nawrockiego i rządu Tuska
Opinie polityczno - społeczne
Prof. Stanisław Jędrzejewski: Algorytmy, autentyczność, emocje. Jak social media zmieniają logikę polityki
Opinie polityczno - społeczne
Marek Migalski: Niekonstruktywne wotum zaufania
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Kubin: Czy Izrael mógł zaatakować Iran?
Materiał Promocyjny
Bank Pekao nagrodzony w konkursie The Drum Awards for Marketing EMEA za działania w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: To jeszcze nie kamień milowy