Pewnie dlatego wielki konserwatysta Roger Scruton nie lituje się nad mitami. Dla niego to mniej więcej fałszywe przekonania, które mają symboliczne znaczenia, opierają się na potrzebie wiary, a nie racjonalnych przesłankach, daleko im do historycznej wiarygodności.
A jednak nie ma świata bez mitów, a polityki bez mitów politycznych. Mity są po to, by przeszłość przedstawić jako doskonałą, niemal boską. Mity o przeciwnikach politycznych i konkurentach są po to, by pokazać ich opinii publicznej jako szczególne krokodyle. Przywilejem ideologów jest tworzenie mitów, a rolą polityków może być ich podtrzymywanie. Tak powstały wielkie mity III Rzeczypospolitej: Okrągły Stół, dobrowolne przekazanie władzy przez komunistów, ale też mit IV Rzeczypospolitej.
Historycy i politolodzy są od tego, by nakłuwać mity i pokazywać publiczności rzeczywistość bardziej skomplikowaną, ale też bliższą realiom. Szanse na polityczny mit puczu zabili ci, którzy stworzyli hasztag #ciamajdan i marszałek Sejmu, który sam zamówił słynne kanapki. Nie ma mowy o micie puczu, gdy prezydent na stoku, liderzy partii w rozjazdach, a uczestnicy protestu debatują nad układem potraw na stole wigilijnym i miejscem pasztetu w świątecznym menu. Miesięczny protest nie stanie się też mitem opozycji. Po prostu nie z wszystkiego da się uszyć mit i tyle.
Nie da rady ani film „Pucz", ani wysupłana notatka posłów o zwróceniu się do jakichś „trybunałów międzynarodowych". W czasach gorących jak gejzery debat w każdej redakcji, a przynajmniej w „Rzepie", powinno działać pogotowie politologiczne, które by wyjaśniało, co i jak, zanim się kuzyni na weselu pookładają sztachetami o politykę. To kwestia bezpieczeństwa Polaków.
A jeśli chodzi o apele do instytucji unijnych, to czy jest w Polsce partia, która nie stawiała wniosków w Parlamencie Europejskim? Nie. I nie ma to nic wspólnego ani z targowicą, ani z „bratnią pomocą" Sowietów. Nie ma nikogo, kto by postulował zerwanie traktatów ustanawiających trybunały i rezygnację z praw w Unii Europejskiej – a wnoszenie rzeczy do porządku PE to prawo, a nie obowiązek.