Szef na złe czasy

Andrzej Wojciechowicz, prezes grupy Bomi. Jego nominacja była w ubiegłym roku wydarzeniem w branży. Wielkie doświadczenie szefa Bomi doceniają też konkurenci

Publikacja: 04.03.2009 02:16

Andrzej Wojciechowicz zaczynał od prowadzenia restauracji, a teraz rozwija sieć delikatesów

Andrzej Wojciechowicz zaczynał od prowadzenia restauracji, a teraz rozwija sieć delikatesów

Foto: Fotorzepa

Ubiegłoroczne wyniki Bomi mocno rozczarowały. Przychody w czwartym kwartale wyniosły 383 mln zł, spółka miała też 17,9 mln zł straty netto, chociaż analitycy oczekiwali ponad 14 mln zł zysku.

Jak tłumaczy prezes Wojciechowicz, na wyniki miały wpływ przede wszystkim koszty połączenia z przejętymi w 2008 r. spółkami Rast i Rabat Pomorze, które wraz z odpisami wyniosły 25,9 mln zł. – Po wyeliminowaniu zdarzeń jednorazowych ubiegłoroczny zysk netto wyniósł 17,1 mln zł – mówi Andrzej Wojciechowicz.

Zarządzanie grupą, której przychody pro forma za 2008 r. wyniosły 1,48 mld zł, a w tym roku mają wynieść 1,64 mld zł, to trudne zadanie, jednak Wojciechowicz z wieloletnim doświadczeniem w branży jest dobrze oceniany przez analityków i konkurentów.

W 1980 r. skończył Politechnikę Warszawską, a po studiach zajął się prowadzeniem własnej restauracji. Po dwóch latach zmienia branżę i zajmuje się produkcją tekstyliów i galanterii skórzanej. Wciągnęło go to na dłużej, ale dopiero w branży handlowej naprawdę pokazał, na co go stać. Kolejno pracuje m.in. w sieciach Globi, przez trzy lata kieruje centralą zakupową polskich sieci detalicznych. Do naszego kraju wchodzą też wtedy międzynarodowe koncerny i Wojciechowicz widzi tam szansę na dalszy rozwój.

Od roku 2000 przez sześć lat pracuje dla francuskiej grupy Casino, gdzie odpowiada za rozwój dyskontów Leader Price. Dał się poznać jako doskonały strateg, sklepów szybko przybywało, ale nie wszyscy dobrze wspominają współpracę z nim.

Gdy Casino w 2006 r. zdecydowało się sprzedać sklepy w Polsce, wielu franczyzobiorców dowiedziało się o tym z gazet, a koncern do ostatniej chwili namawiał ich do otwierania kolejnych placówek, w które inwestowali setki tysięcy złotych.

Konflikt, o którym pisaliśmy też w „Rz”, trwał kilka miesięcy. Przedsiębiorcy próbowali zablokować wydanie przez UOKiK zgody na przejęcie Leader Price przez Tesco. Ostatecznie doszło do ugody, choć niektórzy okupili to ogromnym stresem.

Wojciechowicz dalej robi karierę – zostaje dyrektorem ekspansji i rozwoju w Tesco, a po dwóch latach, w ubiegłym roku zostaje prezesem Bomi. Jego nominacja była wielkim wydarzeniem. Na konferencję przyszedł tłum dziennikarzy, także z powodu lakonicznego zaproszenia zapowiadającego ważne wydarzenie. Inwestorzy też spodziewali się kolejnej dużej transakcji, akcje spółki zdrożały tego dnia o 10 proc.

Konkurenci jednak zgodnie twierdzą, że dla Bomi to świetny nabytek. – Lubię swoją pracę, ale ważny jest także odpoczynek i odcięcie się od spraw służbowych – mówi. Uprawia wiele sportów: od biegania, pływania po jazdę na rowerze. Lubi też podróże.

Ubiegłoroczne wyniki Bomi mocno rozczarowały. Przychody w czwartym kwartale wyniosły 383 mln zł, spółka miała też 17,9 mln zł straty netto, chociaż analitycy oczekiwali ponad 14 mln zł zysku.

Jak tłumaczy prezes Wojciechowicz, na wyniki miały wpływ przede wszystkim koszty połączenia z przejętymi w 2008 r. spółkami Rast i Rabat Pomorze, które wraz z odpisami wyniosły 25,9 mln zł. – Po wyeliminowaniu zdarzeń jednorazowych ubiegłoroczny zysk netto wyniósł 17,1 mln zł – mówi Andrzej Wojciechowicz.

Pozostało 81% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację