Nie jest to absolutnie pierwszy tego typu przypadek, ale Leroy Merlin rozsierdził mnie wyjątkowo. Nie jest ważne o jakiego typu uwagi chodzi - firma zachęcała do podzielenia się uwagami na temat wyglądu strony i ewentualnych braków. Po co sprawia pozory że jej faktycznie na tym zależy, skoro w kilka dni od wysłania informacji absolutnie nikt nie zareagował.
Ale przecież na korporacyjnych zlotach może się pochwalić, jaki to mamy wspaniały system i jesteśmy otwarci na klienta, bo przecież z myślą o nim to wszystko robimy.
Zdarza mi się testowo odpowiadać na choćby e-maile sklepów internetowych z prośbą o opinię po zakończeniu zakupów, także wiadomości od banków czy serwisów informacyjnych. W ostatnich miesiącach tylko dwa razy ktoś zareagował – delikatesy na informację o złej jakości jednego z dostarczonych produktów oraz bank na wieść o planie zamknięcia konta. W ostatnim przypadku chyba sekundy dzieliły wysłanie wiadomości od telefonu z punktu obsługi klienta.
Generalnie jednak cała ta pseudo otwartość to tylko głupia moda, wszyscy muszą mieć firmowy profil na Facebooku i zamieszczać na nim niby zabawne informacje, wzbudzające może uśmiech ale zażenowania. Nie udawajcie tylko postawcie sprawę jasno – maili nikt nie czyta, na infolinię nie da się dodzwonić – dajcie nam spokój i dalej kupujcie. Przecież tylko o to tak naprawdę chodzi.