I jak na razie obydwie strony się z przyjętych ustaleń wywiązują, wygląda więc na to, że w połowie 2015 r. programy zostaną zgodnie z planem KE przyjęte.
W tym samym artykule Jerzy Kwieciński, ekspert BCC, narzekał, że w gospodarce widać już brak dostępu do unijnych pieniędzy, ma być to najbardziej odczuwalne w przypadku inwestycji związanych z transportem i innowacjami. Nie jest to zgodne ze stanem faktycznym, gdyż przepływy finansowe i rozliczenia unijnych dotacji płyną własnym, ściśle określonym trybem. Największe fizyczne wpływy pieniędzy z UE Ministerstwo Finansów zanotuje właśnie w latach 2014–2015.
Natomiast wydatkowanie pieniędzy na projekty w ramach budżetu 2014–2020 może następować z pieniędzy krajowych – ze sprzedaży obligacji lub z kredytów. Rozliczenie polskiego państwa z Unią następuje w rzeczywistości dużo później, np. miliardy euro przyznane Polsce w ramach perspektywy 2007–2013 będą płynąć na konta resortu finansów do końca 2016 r., a ostateczne rozliczenie nastąpi w 2017. Bo de facto pieniądze te albo już zostały wydane na polską infrastrukturę, albo zostaną wydane w 2015 r. Należy także pamiętać, że bezpośredni udział funduszy unijnych w PKB wynosi ok. 40 mld zł średnio na rok (dodatni transfer Polska – UE), a samo PKB wyniesie w 2014 r. ponad 1,65 bln zł. Jak łatwo policzyć, nie jest to kluczowa sprawa z punktu widzenia PKB. Inna sprawa, że bez tych pieniędzy realizacja inwestycji infrastrukturalnych z budżetu państwa byłaby w takiej skali niemożliwa.
Błędne jest też założenie, że bez funduszy unijnych polskie firmy nie będą inwestować w rozwój technologiczny. Naprawdę dobre pomysły zawsze znajdą finansowanie. Problem nie leży w pieniądzach unijnych, ale raczej w strukturze gospodarki, polityce podatkowej dotyczącej badań i rozwoju oraz słabości specjalistycznego szkolnictwa wyższego. Patrząc na bardzo mizerne efekty programu „Innowacyjna gospodarka", poprzez który odbywały się inwestycje w innowacje, nie przełożyło się to w żadnej mierze na PKB, a cele programu nie zostały zrealizowane. Luka konkursów „innowacyjnych" w latach 2014–2015 tak naprawdę uderza głównie w firmy specjalizujące się w pisaniu wniosków o dofinansowanie. Nie ma to jednak absolutnie żadnego wpływu na PKB.
Reasumując: tryb negocjacji z Komisją Europejską programów operacyjnych nie jest sprawą istotną z punktu widzenia inwestycji realizowanych np. przez Generalną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad czy PKP PLK. Oczywiście mógłby to być problem, gdyby negocjacje przeciągnęły się poza 2015 r., a zadłużenie Polski zbliżyło się do progów ostrożnościowych lub któryś program został przez Brukselę odrzucony. Jednak ze względów politycznych i standardów UE realizowania swoich zobowiązań wobec państw członkowskich to tylko teoretyczna możliwość.