Decydenci muszą być przygotowani na to, że kryzys energetyczny będzie trwał dłużej. Zwłaszcza zużycie energii nie może pozostać bez zmian, jakby do wojny Rosji przeciw Ukrainie w ogóle nie doszło.
Podobnie jak w większości Europy, polski rynek energetyczny gwałtownie zmienił się z powodu wojny. Polska nie importuje już gazu ziemnego ani węgla z Rosji i znacznie ograniczyła import ropy. Aby dać wyobrażenie skali, spadek importu surowców energetycznych z Rosji odpowiada około 30 proc. zużycia energii w Polsce.
Na szczęście Polska zdołała znaleźć innych dostawców. Dzięki zapobiegliwym decyzjom podjętym na długo przed wojną Rosji przeciw Ukrainie zapotrzebowanie Polski na gaz może być zapewnione przez niedawno uruchomiony gazociąg Baltic Pipe oraz wcześniej wybudowany terminal LNG. Ponadto, choć wąskie gardła w dostawach nadal stanowią ryzyko, Polska korzysta z międzynarodowych rynków ropy naftowej i węgla poprzez infrastrukturę portową.
Niemniej Polska nadal boryka się z bezprecedensowo wysokimi cenami energii ze względu na sytuację na rynkach międzynarodowych. Według ostatnich danych ceny hurtowe gazu i energii elektrycznej w Polsce wzrosły od początku wojny odpowiednio o 130 i 40 proc. To mniejszy wzrost niż w innych krajach Europy, ale nadal bardzo istotny dla polskiej gospodarki.
Nie jest zaskoczeniem, że rządy w całej Europie szybko podjęły działania w celu złagodzenia skutków szoku cenowego. Główną reakcją na kryzys energetyczny w Polsce były cięcia podatków, które pomogły utrzymać niemal niezmienione ceny gazu i energii elektrycznej dla wszystkich gospodarstw domowych, niezależnie od dochodów. Rząd wprowadził też zasiłki dla gospodarstw domowych korzystających z tych źródeł energii (np. węgla do ogrzewania), których ceny zmieniały się wraz z sytuacją rynkową.