Szybciej, niż to się dzieje z pieniędzmi z nowej perspektywy budżetowej. Tutaj środki muszą być wydane w ciągu czterech lat i zakontraktowane w ciągu dwóch. Pewnie w połowie roku będą mogły spływać te pieniądze. Wszystko zależy od tego, czy kraj będzie w stanie przedstawić KE dobry plan odbudowy, który będzie zgodny z kryteriami funduszu. Wszystko wydaje się do zrobienia.
Nie zapominajmy, że wieloletnie ramy finansowe, które teoretycznie się już skończyły, jeszcze przez dwa–trzy lata będą źródłem finansowania różnych projektów.
Nie martwiłbym się o finanse, pod warunkiem że nie będzie jakiejś katastrofy związanej z oceną praworządności.
Po pandemii nasze życie zmieni się diametralnie? Czy np. wrócimy do biur?
Myślę, że wrócimy. Potrafię pracować zdalnie, ale jest to tak wyjaławiające intelektualnie, że taka praca jest mało efektywna jakościowo. Możemy mieć do czynienia z hybrydowym działaniem. Będzie możliwość pracy jeden–dwa dni w tygodniu zdalnie, ale będzie trzeba się spotykać. Z punktu widzenia młodych ludzi z dziećmi jest to korzystne. Ponadto nie wyobrażam sobie kontynuacji tragedii edukacyjnej, żeby dzieci uczyły się jak dzisiaj.
Pewno ludzie wrócą też do kin i na koncerty. Wszystko zależy od tego, kiedy epidemiolodzy uznają, że społeczeństwo osiągnęło masę krytyczną w zakresie szczepień i możemy przestać obawiać się wirusa, a więc możemy organizować koncert na 20 tys. ludzi. Do kin wrócimy szybciej, a chcielibyśmy żyć jak dotychczas.
Wirus przebuduje gospodarczą mapę świata?
Tak. Wirus dał wielki bodziec do pogłębienia integracji europejskiej. UE po Covidzie będzie inna, będzie się zdecydowanie zbliżać do unii fiskalnej. Będzie się starała wprowadzać paneuropejskie podatki, które będą spływać do wspólnej kasy. Pogłębi się trend w kierunku federalizacji Unii.
Chiny będą dalej rosnąć szybciej niż UE czy USA. One dalej nadrabiają zaległości i dystans do wysoko rozwiniętych krajów. Może się okazać, że będą nastawione na konsumpcję wewnętrzną i rynki regionalne. Mniej będą zależeć od handlu z USA czy Europą.
Globalizacja będzie nam dalej towarzyszyć, ale możemy mieć do czynienia z regionalizacją gospodarki światowej. Większą integracją wewnątrz regionów.
Nastąpi zmierzch gospodarczej potęgi i prymatu USA?
To pytanie do politologów, a nie ekonomisty. Zwróćmy uwagę na jeden aspekt polityki Donalda Trumpa. On pierwszy odważył się powiedzieć głośno: Chiny to nie tylko partner, także rywal, żeby nie powiedzieć: wróg. Zostanie poczucie, że musimy rywalizować z Chinami, które uciekają się w swojej walce o światowy prymat do nieczystych metod. To zasługa Trumpa. Z drugiej strony realizował politykę USA wobec Chin w sposób nieudolny, wręcz katastrofalny. Pierwszego dnia urzędowania wycofał USA z porozumienia transpacyficznego, które miało wyraźne ostrze antychińskie. Chodziło o to, żeby narzucić Chinom pewne reguły. Nie wiadomo, dlaczego to zrobił. Przed końcem kadencji zebrał najgorsze żniwo swojej polityki. W Azji Środkowej powstało regionalne porozumienie handlowo-inwestycyjne, które obejmuje wszystkie kraje tego regionu, łącznie z Chinami, ale bez USA. Można powiedzieć, że Trump zrobił wiele, żeby umocnić pozycję Chin w światowym handlu i gospodarce.
Jeśli chodzi o miękką siłę USA, to ostatnie wydarzenia na Kapitolu podważyły znacząco możliwość oddziaływania Stanów na świat. Jak można dzisiaj mówić, że USA mają prawo pouczania o tym, czym są prawa człowieka, demokracja? Na pewno podchwycą to władcy Rosji, Chin czy Turcji.