Reklama

Witold M. Orłowski: Dwie prawdy o podatkach

Dowiedzieliśmy się wreszcie nieco dokładniej, co planuje rząd w zakresie podatków. Prawo i Sprawiedliwość wygrało wybory głównie głosami ludzi uboższych, gorzej wykształconych, niezadowolonych z funkcjonowania gospodarki rynkowej.

Aktualizacja: 13.10.2016 07:48 Publikacja: 12.10.2016 19:28

Witold M. Orłowski, główny ekonomista PwC w Polsce

Witold M. Orłowski, główny ekonomista PwC w Polsce

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski

Są to zazwyczaj ludzie skromnie zarabiający, a w dodatku patrzący podejrzliwie i niechętnie na tych, którzy zarabiają lepiej od nich. Ta część społeczeństwa zawsze będzie zdania, że państwo powinno wyżej opodatkować „bogatych", choćby po to, by nie było im aż tak dobrze. Poparliby ten pomysł nawet wtedy, gdyby oni sami nic z tego nie mieli dostać.

Zgodnie z amerykańskim przysłowiem, tylko dwie rzeczy są na tym świecie pewne: śmierć i podatki. W sprawie polskich zmian podatkowych jasne są też tylko dwie rzeczy.

Po pierwsze, zmiany podatkowe będą prowadzić do znacznego wzrostu progresji podatkowej. Bogatszej części społeczeństwa z pewnością to się nie spodoba, uboższa będzie raczej zadowolona. No cóż – skala progresji podatkowej w Polsce jest rzeczywiście znacznie niższa niż w zachodniej Europie, choć wyższa niż u większości naszych sąsiadów z regionu. Oczywiście nie jest tak mała, jak wyliczył rząd traktujący składkę emerytalną jako zwykły podatek (i pomijający fakt, że płacący procentowo niższą składkę podatnicy o wysokich dochodach uzyskują również odpowiednio niższe uprawnienia emerytalne). Jednak nie ma wątpliwości, że znaczna część społeczeństwa ma prawo uważać, że progresywność podatków powinna wzrosnąć (a związki zawodowe pilnują już, by zniknęła znienawidzona przez nie liniowa stawka PIT dla działalności gospodarczej). Więc rząd na pewno to zrobi.

Drugi problem jest chyba poważniejszy. Wyższa progresja podatkowa może mieć oczywiście korzystne skutki społeczne, ale z ekonomicznego punktu widzenia prowadzi do niższej stopy oszczędności, a w ślad za tym niższych inwestycji. Jest to oczywista oczywistość: ludzie ubożsi pozostawione w kieszeni dodatkowe pieniądze w przygniatającej większości przeznaczają na konsumpcję, zamożniejsi większą część oszczędzają.

Wzrost progresywności podatków obniża więc w skali całej gospodarki oszczędności, zwiększając konsumpcję. A według programu gospodarczego rządu to właśnie wzrost oszczędności i inwestycji ma prowadzić do przyspieszenia rozwoju kraju, choćby kosztem czasowego spowolnienia wzrostu konsumpcji.

Reklama
Reklama

Jeśli dodamy do tego pełną realizację kosztownych obietnic wydatkowych, przy ograniczonych możliwościach wzrostu zadłużenia, wychodzi na to, że w ciągu kilku lat nie tylko wzrośnie progresywność opodatkowania, ale wyraźnie wzrośnie też jego poziom, być może również dla uboższych Polaków. I to jest właśnie ta druga pewna rzecz.

Opinie Ekonomiczne
Prof. Sławiński: Banki centralne to nie GOPR ratujący instytucje, które za nic mają ryzyko systemowe
Opinie Ekonomiczne
Prof. Kołodko: Polak potrafi
Opinie Ekonomiczne
Paweł Rożyński: Europa staje się najbezpieczniejszym cmentarzem innowacji
Opinie Ekonomiczne
Nowa geografia kapitału: jak 2025 r. przetasował rynki akcji i dług?
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof A. Kowalczyk: Druga Japonia i inne zasadzki statystyki
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama