Władze nie dały się zaskoczyć tak jak dwa tygodnie wcześniej, kiedy rozwścieczony tłum szykował się do szturmu na Kapitol. Do stolicy ściągnięto liczne oddziały wojska, gromadząc siły na terenie sąsiadującego z Białym Domem parku Ellipse. Najpierw z tłumem starła się policja, padły strzały, zginęło kilku demonstrantów, po obu stronach były dziesiątki rannych. Była to jednak tylko przygrywka do prawdziwej tragedii. O godzinie 4.30 po południu, do walki włączyło się wojsko. Wspierani przez czołgi, uzbrojeni w granaty z gazem łzawiącym żołnierze wyszli na Pennsylvania Avenue. Potem wojsko wykonało bezlitosną szarżę na wielotysięczny tłum demonstrantów. Po dwóch godzinach zażartych walk centrum Waszyngtonu było oczyszczone, a starcia przeniosły się na drugi brzeg Potomaku, gdzie trwały do późnego wieczora. Do tej pory nie wiadomo, ile było łącznie ofiar.