I choć nowych opłat i podatków z reguły nie pochwalam, tu muszę rząd poprzeć. Bo na Polaka nic tak nie działa jak argument finansowy. I nic tak nie zachęci do „przesiadki" z jednorazówek na siatki i torby znane z czasów naszych matek i babek jak obłożenie plastikowych obowiązkową stawką sięgającą maksymalnie 1 zł.
To jednak nie rozwiązuje problemu. By się o tym przekonać, wystarczy zajrzeć do... własnych śmieci. Do czego namawiam i premier Beatę Szydło, i ministra środowiska Jana Szyszkę. Ja do swoich zaglądam co dzień, niosąc kolejną porcję odpadów do recyklingu. Przeznaczony na nie przydomowy pojemnik wypełniają, niemal się zeń wylewając, butelki PET, tacki, folie, pudełka i puszki używane, a raczej nadużywane, przez producentów żywności i innych dóbr. Jestem zdumiony, ile takich odpadków „dostarcza" jedna rodzina i w jakim tempie ich ilość rośnie z roku na rok.