Nie oznacza to bynajmniej, by w demokratycznym państwie ktoś przy zdrowych zmysłach mógł zaproponować likwidację systemu publicznej opieki zdrowotnej. Ale może on być racjonalnie zorganizowany. Państwo może wykorzystać efekt skali i matematykę aktuarialną opartą na rachunku prawdopodobieństwa, statystyce i metodach numerycznych w zastosowaniu do ubezpieczeń dużej populacji, co ułatwia finansowe prognozy.
Państwo może zapewnić każdemu na równych zasadach finansowanie pomocy medycznej. Samo nie musi jej świadczyć. Nie musi być pracodawcą lekarzy i pielęgniarek ani właścicielem skalpela, którym kroi się pacjenta, i nici chirurgicznych, którymi go się zszywa. Wtedy nikt nie będzie miał pretensji do rządu o wysokość pensji w szpitalach, brak łóżek czy lekarstw. A skoro rząd chce być takim pracodawcą i właścicielem, to niech się nie dziwi, że niezadowoleni będą strajkować i że się zrobi z tego sprawa polityczna. A w polityce nie liczą się racje, tylko emocje.