Większość krajów Unii Europejskiej zawiesiło stosowanie szczepionki firmy AstraZeneca. Przyczyną było pojawienie się niepokojąco wielu przypadków groźnego zakrzepu żył. Niepokojąco wielu, czyli ilu? Do wtorku dokładnie 37 (z czego połowa chorych zmarła). Na około 17 mln osób, którym zaaplikowano szczepionkę. Co oznacza dwie osoby na 1 mln zaszczepionych, czyli ryzyko rzędu 0,0002 proc. Według ekspertów z wiodącego na świecie centrum epidemiologii uniwersytetu Johns Hopkins syndrom ten dotyka rocznie około pięć osób na 1 mln, bez żadnej specjalnej przyczyny. Szczepienia trwają jednak tylko dwa miesiące, więc rzeczywiście liczba przypadków może być uznana za lekko niepokojącą. Oczywiście przy tak małej skali zjawiska można je też wytłumaczyć złośliwym przypadkiem albo błędem statystycznym. Tym bardziej że póki co żadne badanie nie potwierdziło związku tych zachorowań z przyjęciem szczepionki – wiadomo tylko, że w grupie zaszczepionych było ich nieco więcej, niż należałoby się spodziewać.
Nie jestem oczywiście specjalistą w tej dziedzinie. Ale mam mózg i potrafię sobie policzyć, że mówimy o zagrożeniu minimalnym. Zagrożone dwie osoby na 1 mln to ryzyko pięć razy mniejsze niż roczne ryzyko śmiertelnego potrącenia podczas przechodzenia ulicy na pasach (a raczej z tego powodu policja nie zakazuje korzystania z przejść dla pieszych). A przede wszystkim jest to ryzyko osiem razy mniejsze niż ryzyko śmierci przeciętnego Polaka z powodu Covid-19 w ciągu minionych trzech miesięcy. Zdrowy rozsądek mówi więc, że nawet gdyby ta podwyższona zachorowalność na zakrzepicę była prawdą i wiązała się z podaniem preparatu AstraZeneca, to i tak rezygnacja ze szczepienia byłaby działaniem głupim.
Skoro tak, to dlaczego rządy 18 państw Unii wstrzymały podawanie tej szczepionki? Nasz rząd póki co nie uległ naciskowi, ale ustami swojego rzecznika zdążył już wytłumaczyć, że chodzi o spisek – lobbing konkurencyjnych firm farmaceutycznych. Z wyjaśnieniem takim trudno dyskutować, jak z każdą teorią spiskową, ale dobrze wpisuje się w stosowaną od lat narrację (już kilka lat temu rządzący tłumaczyli spadek inwestycji w Polsce spiskiem przedsiębiorców, którzy w ten sposób chcą obalić rząd). Ale błagam, nasz rząd działa w tej sprawie racjonalnie i naprawdę nie musi się tłumaczyć w taki sposób.
Prawda wydaje się znacznie prostsza. Żyjemy w czasach, gdy nieskrępowane możliwości rozsiewania w internecie najprzeróżniejszych teorii spiskowych zaczynają paraliżować mechanizm racjonalnego podejmowania decyzji. Tak jak publikacje Banku Anglii podające przewidywane koszty brexitu nie były w stanie przebić się przez zalew internetowego hejtu przeciwko Unii, a argumenty Hillary Clinton przegrywały z tezą, że wraz z mężem kierują gangiem pedofili więżącym dzieci w pizzerii w centrum Waszyngtonu – tak samo europejskie rządy są dziś sparaliżowane strachem, że naukowe analizy na temat szczepionki AstraZeneca przegrają z zarzutem, że świadomie zgodziły się na podstępne podanie trucizny własnym obywatelom. W jakim celu? Nie wiem, ale pozwólmy internetowym idiotom działać, a na pewno wyjaśnią istotę i cel tego potwornego spisku.
Rządy wiedzą, że to bzdura. Ale wiedzą też, że niszcząca siła takich bzdur jest ogromna i może zachwiać poparciem. Więc działają pod dyktando bzdur, tak jak w średniowieczu pod dyktando tłumu żądnego palenia na stosie czarownic. Witamy w nowych czasach.