W Łodzi wtedy zaczął się sondaż co mieszkańcy tego miasta sądzą na temat przebudowy newralgicznego skrzyżowania. Ulice imienia marszałków Piłsudskiego i Rydza-Śmigłego to miejsce największych bodaj korków w Łodzi. Coś takiego jak np. skrzyżowanie Al. Jerozolimskich z Marszałkowską w stolicy. Miała nad tym skrzyżowaniem – takie były plany władz Łodzi – powstać estakada jako sposób na korki. Czy się ten pomysł łodzianom podoba pytano w sondażu i na spotkaniach konsultacyjnych. Jak było do przewidzenia, część była za budową, część przeciw. Ponieważ łodzianie nie byli jednomyślni – bo być nie mogli – pani prezydent też nie dowiedziała co zrobić. I dlatego Hanna Zdanowska ogłosiła: „Zostawimy skrzyżowanie w takiej formie jak jest. Poczekamy aż ukształtuje się ruch po otwarciu węzła autostradowego".
Czy to jest zwycięstwo głosu ludu? Można tak powiedzieć: nie było wyraźnej większości, więc sprawa została odłożona.
Czy to była porażka referendum? Można tak powiedzieć, bo przecież w wyniku sondażu i konsultacji nie powstała – zdaniem władz miasta - wyraźna opinia owego ludu.
Żeby ułatwić czytelnikom wyrobienie sobie własnej opinii jeszcze jedna wypowiedź pani prezydent. Podsunęła ona łodzianom koncepcję estakady, ale nie była do niej całkowicie przekonana.
Wnioski nasuwają się takie – ponieważ matka miasta nie wiedziała czy estakada jest potrzebna czy nie, zapytała mieszkańców. Ci też nie wiedzieli, więc zostanie jak jest.