Reklama

Spór o recepty na pigułkę ellaOne

Grupa ginekologów apeluje do ministra zdrowia o zniesienie recept na tzw. pigułkę dzień po dla pełnoletnich. Zdaniem środowisk pro-life powinna zostać całkiem zakazana.

Aktualizacja: 08.03.2017 15:34 Publikacja: 07.03.2017 18:44

Spór o recepty na pigułkę ellaOne

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński

„Z wielkim zaniepokojeniem zapoznaliśmy się z treścią zmian prawa w zakresie możliwości dostępu przez Polki do tzw. antykoncepcji awaryjnej. Szukając mądrego kompromisu proponujemy, aby tabletka ellaOne pozostała nadal lekiem OTC, jednak dostępnym bez recepty wyłącznie dla osób, które ukończyły 18. rok życia" – pisze w apelu, przesłanym do Konstantego Radziwiłła, kilkudziesięciu polskich ginekologów. W środę projekt, przyjęty przez rząd, trafi pod obrady sejmowej Komisji Zdrowia.

– EllaOne to środek odsuwający jajeczkowanie, a więc uniemożliwiający zapłodnienie. Pigułka opóźnia je nawet o pięć dni, a plemniki nie są w stanie przeżyć tak długo w organizmie kobiety i do zapłodnienia nie dochodzi – tłumaczy prof. Violetta Skrzypulec-Plinta, kierownik Katedry Zdrowia Kobiety Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach, jedna z sygnatariuszek apelu. I dodaje, że wprowadzanie recept na ellaOne jest błędem.

Zgodnie z prawem od 2015 r., ellaOne sprzedawana jest w krajach UE bez recepty. Ministerialny projekt ustawy zakłada, że wszystkie antykoncepcyjne środki hormonalne mają być dostępne jedynie na receptę. – Wydawanie leku na receptę jest procedurą, która ma na celu zapewnienie pacjentom maksymalnego bezpieczeństwa farmakoterapii. Tymczasem obecnie już bardzo młode osoby (nawet po 15. roku życia) mogą bez kontroli lekarskiej kupić i stosować ten środek. Zmiany, które wprowadzamy, przywracają porządek w tym zakresie – tłumaczy rzeczniczka resortu zdrowia Milena Kruszewska.

– Jeśli decyzja ministerstwa miała być salomonowa, to jest nietrafiona – kontrargumentuje Kaja Godek z Fundacji Życie i Rodzina. – To decyzja, która nie zadowala żadnej ze stron, ani środowiska feministycznych, ani pro-life. Rozwiązaniem byłaby delegalizacja tego środka, ponieważ nie jest to lek. Nie powinien w ogóle być sprzedawany w aptekach – dodaje.

Z kolei prof. Bogdan Chazan z Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach popiera decyzję ministerstwa. – Obecność lekarza w momencie, gdy kobieta decyduje się na wzięcie tego specyfiku, może być korzystne dla jej zdrowia – mówi. – Może zachęcić ją samoobserwacji, zapobiegania ciąży i odradzić stosowanie środków awaryjnych.

Reklama
Reklama

Chazan przywołuje też badania prowadzone w Lothian w Szkocji. – Wykazały one, że dostępność tych środków bez recepty wcale nie zmniejsza liczby aborcji w danej populacji, prawdopodobnie dlatego, że zwiększa liczbę nieuporządkowanych relacji seksualnych – tłumaczy.

Materiał Promocyjny
Wielka diagnoza polskiego POZ. Badanie Centrum Medycznego CMP wskazuje luki między świadomością a potrzebami pacjentów
Materiał Promocyjny
MLP Group z jedną z największych transakcji najmu w Niemczech
Ochrona zdrowia
Oddolna prywatyzacja i zamykanie szpitali to realny scenariusz na kolejne lata
Ochrona zdrowia
Miliardy złotych luki w budżecie NFZ. Demografia wykończy system?
Ochrona zdrowia
Prezydent staje po stronie pracowników ochrony zdrowia
Materiał Promocyjny
Jak producent okien dachowych wpisał się w polską gospodarkę
Ochrona zdrowia
Premier ociepla wizerunek w temacie ochrony zdrowia. Prezydent odpuszcza weto
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama