Nie potwierdzają tego jednak badania. Z analiz na temat stosowania środków antykoncepcyjnych przeprowadzonego w listopadzie 2016 r. przez Millward Brown wynika, że tylko 2 proc. osób kupujących elleOne to osoby poniżej 18. roku życia.
Jednak wśród najmłodszych respondentów (18–24 lata), aż 72 proc. osób jest przeciwnych wprowadzaniu recept. – Młode dziewczyny mają utrudniony dostęp do nowoczesnych metod antykoncepcyjnych. By dostać receptę na pigułki przed 18. rokiem życia, muszą iść do lekarza z jednym z rodziców. A nie zawsze jest to możliwe – mówi Aleksandra Józefowska, edukatorka seksualna.
Przeciwnikami wprowadzania recept są przede wszystkim mieszkańcy dużych miast i średnich miast. Wśród mieszkańców wsi niemal co druga osoba opowiada się za sprzedażą bez ograniczeń. – Bywa, że w małych miejscowościach jest tylko jeden lekarz. Jeśli jest przeciwny antykoncepcji awaryjnej, recepty nie wypisze – mówi Józefowska. Nie oznacza to jednak, że Polacy popierają brak recept, bo chcą po te pigułki sięgać często. Jak wynika z danych firmy badawczej QuintilesIMS, od stycznia do sierpnia 2016 r. w Polsce sprzedano 143 695 sztuk ellaOne. W 2015 r. było to 179 359 sztuk. Klientkami były głównie kobiety w wieku 25–30 lat. – Ale jeśli już dla nich wypisywało się receptę, bo antykoncepcja zawiodła, to raczej na blisko trzy razy tańszy postinor – mówi dr Ryszard Rutkowski, warszawski ginekolog.