W parlamencie trwają prace nad pakietem mieszkaniowym. Powołuje on do życia społeczne agencje najmu (SAN). Mają one dostarczać tanich mieszkań pod wynajem, a właścicielom gwarantować stały wieloletni zysk. Pana zdaniem to dobre rozwiązanie?
Samo wprowadzenie tego typu agencji to za mało. Moim zdaniem niezbędne są zmiany systemowe dotyczące najmu na cele mieszkaniowe. Ustawa o ochronie praw lokatorów nie jest dobrym aktem prawnym, mimo że była wiele razy nowelizowana i dodano do niej najem okazjonalny oraz instytucjonalny. Nadal jednak nie zabezpiecza należycie interesów przede wszystkim wynajmujących. Natomiast jeżeli SAN mają funkcjonować, to niezbędne są szczegółowe przepisy. Warto sięgnąć do rozwiązań angielskich czy belgijskich. Przecież społeczna agencja, którą obecnie prowadzi Habitat, również opiera się na rozwiązaniach zagranicznych.
Poza tym w przepisach pakietu mieszkaniowego trudno się zorientować. Zawiera on zmiany do wielu ustaw. Dopóki nie będzie ich tekstów jednolitych, dopóty nie jest proste ustalenie, jak właściwie wygląda model takiej społecznej agencji najmu.
Za powołanie agencji do życia mają być odpowiedzialne gminy. Sądzi pan, że będą chętnie to robić? Mają przecież własny zasób mieszkaniowy, którym muszą zarządzać.
Na szczęście samorządy w naszym kraju mamy dobre. Potrafią sobie radzić z wieloma wyzwaniami. Problem polega na tym, że mają ich za dużo. Przypuszczam, że część gmin będzie zainteresowana agencjami, tak jak już ma to miejsce w Poznaniu czy Gdańsku. Ale sądzę, że będzie to ograniczony zakres, ponieważ wymaga to stworzenia nowych struktur. Jest to duży bagaż kosztów i obowiązków. Jestem bardzo ciekawy, jak to będzie wyglądało od strony finansowej. W tej chwili mamy zastój na rynku nieruchomości. Więcej jest mieszkań pod wynajem niż chętnych. Dlatego mogą pojawić się chętni właściciele. Ale pojawi się pytanie, jak gmina zabezpieczy się, kiedy lokale będą stały puste, a koszty będzie ponosić, i to nie tylko te bieżące, ale także te ponoszone na rzecz właścicieli lokali.