- Nasze statystyki wskazują jednocześnie, że wzrost zainteresowania nieruchomościami nie jest równomierny i zależy od ich typu, co jak w soczewce uwydatnia zmiany preferencji mieszkaniowych Polaków – tłumaczy Krawczyk. - W lutym ruch w kategoriach „mieszkanie na sprzedaż" i „mieszkanie na wynajem" był o 13 proc. większy niż rok wcześniej, za to domów na sprzedaż szukano o 32 proc. częściej, a działek na sprzedaż – aż o 71 proc. częściej! Na wielu z tych działek wyrosną wkrótce domy, które zdecydowanie były hitem ostatniego roku. Zamknięci w ciasnych mieszkaniach zaczęliśmy snuć plany wyprowadzki na większe powierzchnie. Działki rekreacyjne były w lutym wyszukiwane o 99 proc. częściej niż rok wcześniej.
- Nawet poszukujący mieszkań szukają większych powierzchni, dużo bardziej zwracają też uwagę na balkon (100 proc. więcej wyszukań w lutym 2021 r. w porównaniu z 2020 r.) lub taras (105 proc.). Jeszcze bardziej na atrakcyjności zyskały mieszkania z ogródkiem, wyszukiwane o 134 proc. częściej niż rok wcześniej.
- Czy to koniec uznawania parterowych mieszkań za mniej atrakcyjne czy chwilowy trend bezpośrednio związany z obostrzeniami? Czy zwiększona popularność domów pozostanie z nami na kolejne lata? Od odpowiedzi na te pytania zależeć będzie kształt polskiego rynku nieruchomości w najbliższych latach – komentuje Krawczyk. - Niebagatelny wpływ na sytuację na rynku nieruchomości będzie mieć także sytuacja ogólnogospodarcza, w tym poziom inflacji i oprocentowanie lokat. Poszukujący mieszkań, domów i działek to nie tylko osoby pragnące zmienić miejsce zamieszkania, ale i inwestorzy, którzy w nieruchomościach upatrują ratunku przed najwyższą w całej Unii Europejskiej inflacją.
Wzrost zainteresowania domami i działkami jest widoczny w statystykach Otodomu także w podaży. W lutym 2021 r. ofert domów na sprzedaż było o 18 proc. mniej niż rok wcześniej, a oferta działek była uboższa o 8 proc. - Większy wybór mieli poszukujący mieszkań (o 11 proc. więcej ogłoszeń), mieszkań na wynajem (o 26 proc. więcej) i pokoi do wynajęcia (aż o 44 proc. więcej). - Z rynku znikają więc te nieruchomości, które w pandemii cieszyły się większym zainteresowaniem – komentuje Jarosław Krawczyk. - Jednocześnie, pomimo że mieszkania na wynajem są dziś wyszukiwane częściej niż rok temu, na rynku jest ich o ponad jedną czwartą więcej. To w ogromnej mierze lokale, które dotąd działały na rynku najmu krótkoterminowego lub były wynajmowane przez studentów, którzy zrezygnowali z wynajmowania ich w związku z nauką zdalną – wyjaśnia ekspert Otodomu.
Dodaje, że wraz z pandemią do przeszłości odeszły castingi na lokatorów. – Najemców ubyło, a mieszkań do wynajęcia przybyło. Nie dziwi więc spadek stawek najmu, szczególnie widoczny w największych miastach – wskazuje Krawczyk. – Czynsze spadały już przed pandemią. W pierwszym kwartale 2020 roku były o 5 proc. niższe niż rok wcześniej, kończący się właśnie kwartał to kolejna obniżka, tym razem aż o 8 proc. względem roku 2020. Średnią ogólnopolską zaniżają największe miasta, zwłaszcza Warszawa, w której roczny spadek cen mieszkań do wynajęcia w lutym wyniósł aż 21 proc. Warto jednak pamiętać, że obniżka średniej stawki związana jest też ze zmianą struktury mieszkań na rynku – aż o 178 proc. przybyło w stolicy najmniejszych mieszkań, o powierzchni do 38 mkw., a o 91 proc. więcej w znajdziemy lokali o powierzchni 39-60 mkw. Te pierwsze przez rok potaniały o 6 proc., te drugie – o 4 proc., a mieszkania większe niż 60 mkw. trzymają ubiegłoroczną cenę.
Jarosław Krawczyk komentuje, że kiedy na przełomie marca i kwietnia 2020 r. portal przeprowadził ankietę wśród użytkowników, 59 proc. kupujących i 34 proc. sprzedających twierdziło, że w związku z pandemią ceny mogą się obniżyć. Wzrosty cen przepowiadało tylko 7 proc. kupujących i 13 proc. sprzedających. - Po roku okazuje się, że większość nie miała racji, a wspomniane wcześniej zmiany popytu i podaży znajdują odzwierciedlenie w cenach ofertowych – wskazuje analityk serwisu.