W kraju powstał społeczny ruch skupiający wyspiarzy, którzy w ten sposób protestują przeciwko brakowi zaangażowania rządu w pomoc ludziom niebędącym w stanie spłacać pożyczek.
– Liczba tych, którzy dzwonią i deklarują przystąpienie do tego swoistego strajku płatniczego, jest coraz większa. Jeszcze kilka dni rządowej bezczynności, a ludzie wyjdą na ulice – przyznał w islandzkich mediach Thordur B. Sigurdsson, przewodniczący organizacji o nazwie Grupa Interesów Właścicieli Domów.
Ásta Ragnheidur Jóhannesdóttir, minister ds. społecznych, zapowiedziała, że rząd „pracuje dzień i noc”, by sprawę rozwiązać. Jednym z pomysłów jest 20-proc. jednorazowa redukcja wszystkich długów hipotecznych. Islandzki rząd może sobie na to pozwolić, bo przejął wszystkie upadłe prywatne banki na wyspie.