Hotele, które zdecydowały się na ten krok, liczyły, że przy dobrej pogodzie na weekend przyjedzie trochę gości. Ludzie są przecież spragnieni podróżowania, wyczekują decyzji, kiedy znowu będą mogli to robić. Potrzebują oderwania od codzienności, kontaktu z przyrodą, a trudno go mieć na trzecim czy ósmym piętrze w bloku w środku miasta.
I udało się? Dużo przyjechało gości?
Największa frekwencja wyniosła ok. 25 proc. i dotyczyła pojedynczych obiektów w kurortach. Przeciętnie, głównie w hotelach położonych w miastach, notowano poniżej 10 proc.
Jednym z powodów niskiego obłożenia są zamknięte hotelowe restauracje. Wprawdzie w hotelach wyższych kategorii można było zamówić posiłki do pokoju, ale komfort gości jest wtedy znacznie mniejszy, a to dla nich jest bardzo ważne. Pozbawienie możliwości korzystania z restauracji, kiedy nie ma w sąsiedztwie hoteli żadnych innych czynnych lokali gastronomicznych, powoduje, że wiele osób rezygnuje z wyjazdu i pobytu w hotelu. Wolą poczekać.
Z tego tylko powodu nie otworzyła się większość hoteli? Czy może zaważył też brak możliwości korzystania ze spa czy basenu?
Samo otwarcie restauracji nie spowoduje, że w hotelach automatycznie pojawi się dużo gości, ale ich brak na pewno zniechęca do przyjazdu. Dlatego wiele hoteli nie zdecydowało się jeszcze na wznowienie działalności. Myślę, że po otwarciu restauracji gości będzie przybywać stopniowo, razem ze znoszeniem ograniczeń, nie tylko dotyczących restauracji. Weźmy np. basen czy suchą saunę. Woda w basenie jest chlorowana, a powietrze nasycone chlorem. Z kolei w saunie suchej jest ponad 100 st. C. W obu przypadkach, przy zachowaniu odstępów między gośćmi, nie ma większego ryzyka zarażenia się koronawirusem. Przy właściwym reżimie sanitarnym ich otwarcie jest realne.