Burzę wywołała jedna z właścicielek mieszkania na warszawskim Ursynowie. Napisała, że dotąd za 52 mkw. w wielkiej płycie z początku lat 80. płaciła 590 zł miesięcznie (dwie osoby zgłoszone w lokalu). – Teraz dostałam ze spółdzielni informację, że mam płacić 710 zł miesięcznie. Bez parkingu, bez garażu, bez ochrony. Jak to możliwe, dlaczego czynsz tak poszedł w górę? – pytała zdziwiona na forum, chcąc sprawdzić, ile za mieszkania płacą inni. I okazało się, że na warszawskim Targówku za 72 mkw. (w bloku z 2000 r., cztery osoby w lokalu) inna forumowiczka płaci 550 zł miesięcznie – w tym za garaż i ochronę.

Z kolei na Bielanach za 47 mkw. w bloku z lat 70., gdzie zameldowane są dwie osoby, tzw. czynsz wraz z zaliczkami na media wynosi 550 zł. Jeszcze niższą kwotę podał mieszkaniec stołecznego Mokotowa – za 45 mkw. w bloku z 1968 r., w którym mieszkają trzy osoby, płaci miesięcznie 450 zł. Najniższe stawki podawali właściciele mieszkań w Poznaniu, Wrocławiu czy Toruniu.

Zasadą było też, że im nowszy blok, tym opłata niższa, nawet jeśli jest w nim garaż czy ochrona. – Czy stare blokowiska są skazane na wysokie czynsze? Przecież nie chodzi tu jedynie o wysokie odpisy na fundusz remontowy. Gdzie szukać kosztów ukrytych? – pyta czytelniczka. Czekamy na praktyczne wskazówki od czytelników, którzy mają realny wpływ na wysokość opłat w swojej wspólnocie czy spółdzielni mieszkaniowej i wiedzą, co zrobić, aby stawki te nie były zawyżone.

Oto adres: nieruchomosci@rp.pl