Pośrednicy przyznają, że o tzw. świadectwach charakterystyki energetycznej budynku lub mieszkania, które pokazują, jakie jest zapotrzebowanie nieruchomości na energię, klienci wiedzą raczej niewiele.
– Tymczasem zgodnie z przepisami kupujący nieruchomość ma prawo zażądać takiego świadectwa – przypomina Renata Cimaszewska, członek zarządu spółki m2 Group. – W przypadku budynków już użytkowanych, szczególnie tych z XX w., mogą się jednak pojawić problemy z przygotowaniem takiego dokumentu – nie ukrywa. Może to wynikać, jak tłumaczy Renata Cimaszewska, z braku pełnej dokumentacji technicznej, braku informacji o użytych materiałach czy też o sprawności systemów wentylacyjnych.
– Należałoby wtedy zrobić dokładną inwentaryzację budynku i rzetelną analizę stanu efektywności cieplnej, co dla właścicieli mieszkań może być bardzo trudne lub wręcz niemożliwe – zwraca uwagę pośredniczka z m2 Group. – Inaczej jest w przypadku rynku pierwotnego. Deweloper, aby oddać budynek do użytku, musi zgodnie z prawem przygotować świadectwo energetyczne – tłumaczy.
I podkreśla, że transakcje bez paszportów energetycznych są nadal możliwe. Zależy to wyłącznie od woli stron.
Karol Grabowski, team manager w agencji NowodworskiEstates, podkreśla, że choć z roku na rok rośnie świadomość energetyczna klientów, to o paszporty pytają rzadko. – Nie oznacza to, że nie interesują ich koszty energii i ogrzewania – zastrzega. – Wręcz przeciwnie – większość naszych klientów pyta o wysokość opłaconych już rachunków, bo chcą wiedzieć, jakie są rzeczywiste koszty utrzymania nieruchomości i zużycia mediów. Istotna okazuje się także np. szczelność okien.