- Choć na naszym rynku nieruchomości obowiązują coraz wyższe standardy, to nadal trafiają się osoby, których podejście do transakcji woła o pomstę do nieba - podkreśla Marcin Krasoń, analityk firmy Home Broker. - Próbują za wszelką cenę oszukać drugą stronę tylko po to, by zarobić kilkaset złotych więcej na mieszkaniu, które sprzedają.
Home Broker wskazuje kilka rzeczy, które najczęściej próbują ukryć sprzedający nieruchomości. - Do momentu podpisania aktu notarialnego i przekazania kluczy wszystko wygląda jak w bajce. Tylko, jak to czasami w bajkach bywa, nagle czar pryska. Czasami coś wychodzi na wierzch dosłownie, np. pleśń ukryta pod tapetą lub świeżym tynkiem - mówi Marcin Krasoń. - Nabywca powinien jak najdokładniej zlustrować kupowaną nieruchomość, co znacznie zmniejszy ryzyko niemiłych niespodzianek.
Wilgoć i grzyb
- Miałam kiedyś klientkę, która chciała sprzedać mieszkanie z ładnym dużym tarasem. W trakcie pokazywania nieruchomości nerwowo spoglądała w kierunku wyjścia na taras - opowiada Agnieszka Golik z olsztyńskiego oddziału Home Brokera. - Okazało się, że na ścianie za firanką było dużo wilgoci i mocno pomarszczona farba. Klientka uważała jednak, że to nie kłopot, bo... i tak co chwilę to szpachluje i maluje, więc problemu nie będzie widać – wspomina.
Marcin Krasoń przyznaje: - Pewnych rzeczy nie widać na pierwszy rzut oka. Czasami nawet na drugi ani na trzeci. Cieknąca woda może się zbierać w ścianie tygodniami, nim dostanie się do środka i będzie ją widać - mówi analityk. - Sprzedający czasami starają się za wszelką cenę zakamuflować nieszczelności i przed wystawieniem mieszkania na sprzedaż kładą na ściany świeży tynk, co pozwala na kilka tygodni, a czasem nawet na dłużej, zlikwidować problem - dodaje.
Analityk zauważa też, że wilgoć pojawia się czasem tylko w określonej porze roku. - Dużo dokładniej należy sprawdzić nieruchomość, gdy kupujemy dom, szczególną uwagę należy poświęcić piwnicy i fundamentom. Czasami problem - nawet gdy go nie widać - można wyczuć - i to dosłownie, zmysłem węchu, warto jednak zapłacić fachowcowi, który obejrzy nieruchomość eksperckim okiem - radzi Marcin Krasoń.