Małżeństwo z Warszawy chciało sprzedać mieszkanie o pow. 92 mkw. w stolicy.
– Zamieściłam ogłoszenie w Internecie, wyraźnie zaznaczając, że nie życzymy sobie telefonów od pośredników. Następnego dnia rozdzwoniły się telefony – mówi Ewa Markowska. – Dzwonili... pośrednicy z pytaniem, czy mogą moje ogłoszenie objąć swoją ofertą.
To nie wszystko. Kiedy nasza czytelniczka zajrzała do Internetu, okazało się, że pięć różnych agencji skopiowało ogłoszenie bez jej wiedzy i zamieściło je jako swoją ofertę, co gorsza, do ceny lokalu doliczając prowizję.
– Przez kilka dni walczyłam, by je usunęli. W końcu się udało – dodaje Ewa Markowska.
– To niestety coraz częstsza praktyka – przyznaje Janusz Schmidt, członek zarządu Polskiej Federacji Rynku Nieruchomości, z zawodu pośrednik. – Taka agencja działa na szkodę osoby, która zamieściła ofertę, podważa bowiem jej wiarygodność. Raptem z jednej oferty robi się dziesięć, często z innymi cenami. Różnice między nimi potrafią sięgnąć nawet 30 proc. Jest to też ewidentne łamanie prawa i – co też nie jest bez znaczenia – psucie opinii wszystkim pośrednikom.