Z wyliczeń Open Finance wynika, że w Warszawie dotychczasowe zapotrzebowanie na energię cieplną było o ponad 8 procent niższe niż średnio w latach 1980 - 2004. Co to oznacza dla portfela właściciela?
- Jeśli sezon grzewczy pozostanie łagodny, to za ogrzewanie zapłacimy wyraźnie mniej. Jeśli ktoś jest właścicielem 50-metrowego mieszkania w nieocieplonej wielkiej płycie, musi się przygotować na wydatek prawie 2,5 tys. zł, czyli o 220 zł mniej, niż gdyby zima nie obchodziła się z nami łagodnie - mówi Bartosz Turek, analityk Open Finance.
Wylicza, że jeszcze więcej mogą zaoszczędzić posiadający 150-metrowy dom z lat 90. Jeśli zima będzie łagodna, za ogrzewanie gazem trzeba będzie zapłacić 4,3 tys. zł (o 380 zł mniej), przy ogrzewaniu elektrycznymi grzejnikami akumulacyjnymi - 6,3 tys. zł (550 zł mniej), wykorzystując węgiel - około 3 tys. zł (ponad 260 zł mniej), a korzystając z usług przedsiębiorstwa grzewczego - niecałe 3,3 tys. zł (290 zł mniej).
- Niestety fakt, że aktualny sezon grzewczy jest mniej wymagający niż zwykle, nie znaczy że rachunki za ciepło będą niższe niż rok temu - mówi Bartosz Turek . -Wszystko dlatego, że poprzedni sezon - 2015/16 - był wyjątkowo łagodny. Póki co nasze domy i mieszkania wymagały więc mniej ciepła niż wynikałoby z klimatu, ale rok wcześniej wymagały go znacznie mniej. W efekcie zużycie opału może być obecnie o prawie 13 proc. wyższe niż w analogicznym okresie przed rokiem.
Z drugiej strony za samą tonę węgla czy metr sześcienny gazu trzeba zapłacić mniej niż w poprzednim sezonie grzewczym. Najświeższe dane GUS (za październik 2016 r.) sugerują, że metr gazu kosztuje dziś o 6,6 proc. mniej niż przed rokiem. Stawki za energię elektryczną i opał tylko nieznacznie się zmniejszyły (odpowiednio o 1,5 proc. i 1,2 proc.). Jedynie za energię cieplną z sieci płacić trzeba przeciętnie o 0,3 proc. więcej.