Myślę, że na tym etapie, na którym jesteśmy to oba te elementy są ważne. Oczywiście zawsze jest przewaga diagnostyki, bo im wcześniej wykryty nowotwór tym większa szansa na radykalne wyleczenie. Nie zapominajmy jednak, że zanim dojdzie do takiego przełomu, że zaczniemy mówić o coraz częstszym wykrywaniu choroby to nadal będziemy mieć rzeszę pacjentów, którzy są diagnozowani na etapie zaawansowanym. I ta nowoczesna diagnostyka pomaga na wykrycie nowotworu, ale nowoczesne leczenie w chorobie zaawansowanej pomaga nam zmienić rokowania i w zasadzie już teraz możemy mówić o chorobie przewlekłej, tak jak to jest w czerniaku, raku piersi czy raku płuca. A więc jest to choroba przewlekła nie mierzona efektem skuteczności chemioterapii czy przeżyciem kilkumiesięcznym, ale już wieloletnim. To jest ogromny sukces tego co się wydarzyło w ostatnich latach w onkologii.
Czy jest pani zwolenniczką wprowadzenia Krajowej Sieci Onkologicznej, która miałaby zapewnić dostęp do kompleksowej terapii w miejscu zamieszkania pacjenta?
W moim pojęciu kluczem dla koncepcji Krajowej Sieci Onkologicznej jest słowo „współpraca". Dlatego, że onkologia od czasu kiedy powstała i oddzieliła się od nauk internistycznych i przestrzeni zabiegowej była tym obszarem medycyny, który zawsze opierał się na współpracy. W onkologii nie można powiedzieć, że działa tylko onkolog, chirurg onkolog czy radioterapeuta. To jest szeroko pojęta współpraca interdyscyplinarna poczynając od radiologa, z którym konsultujemy się podczas konsyliów, poprzez patomorfologa, chirurga, rehabilitanta, psychoonkologa, aż po epidemiologa, który wydaje się, że jest gdzieś z boku, ale pokazuje nam kierunki działań i wskazuje miejsca, gdzie odnosimy porażkę lub sukcesy. Zatem onkologia jest obszarem wielodyscyplinarnym. Krajowa Sieć Onkologiczna zawiera zatem taką właśnie wspólną ścieżkę leczenia pacjenta. Ma również ważny jeszcze jeden element – pozwala się dobrze wzajemnie sprawdzić. Bo nam się wydaje i tak zazwyczaj jest, że wszystko robimy poprawnie, ale dobrze się sprawdzić czy rzeczywiście nasze wyniki leczenia są takie jakie powinny być, czy też zmierzamy w takim kierunku, aby te wyniki były coraz lepsze. Onkologia od początku lat 70. XX wieku opiera się na określonych miernikach, to znaczy, ze od dawna onkolodzy starali się ocenić efektywność swojego leczenia. Takimi miernikami jest całkowity czas przeżycia, czas wolny od choroby, czy czas do progresji. Mierzymy również i oceniamy nasilenie działań niepożądanych. Są to ściśle zdefiniowane międzynarodowe kryteria, również te szacujące okresy przeżycia, a zatem jeżeli oceniamy wyniki badań międzynarodowych to patrzymy jaka jest skuteczność tych nowoczesnych leków. Krajowa Sieć Onkologiczna też zawiera w sobie pewne mierniki takie jak liczba rozpoznań nowych zachorowań i czas od wdrożenia leczenia, co pozwala nam na usankcjonowanie tego co w praktyce się dzieje w wielodyscyplinarnej współpracy, tak aby efektem tej współpracy była konkretna diagnoza u chorego i co najważniejsze – zaplanowane, skuteczne leczenie. Pewne metody się ze sobą wiążą, pewne się uzupełniają i liczy się czas. Jeżeli pacjent będzie musiał przejść leczenie uzupełniające to nie może czekać pół roku, bo ono musi być wdrożone w określonym czasie. Przerwy zawsze działają na niekorzyść pacjenta. Jeżeli uda się wprowadzić twarde mierniki w takim zakresie w jakim są zamiary to będzie to na pewno korzystne dla chorych.
Jak ocenia pani koncepcję utworzenia Narodowego Instytutu Onkologii jako kompleksowego instytutu badawczego, diagnostycznego, ale i szpitalnego?
Musimy pamiętać, że Instytut Onkologii powstał już w latach 30. ubiegłego wieku. Od samego początku pełnił rolę nie tylko badawczą, ale przede wszystkim centralnego szpitala wysokospecjalistycznego i ośrodka społecznego. Szerzył wiedzę o prewencji i edukacji onkologicznej. Prowadzano w nim badania epidemiologiczne. Tutaj też podejmowano decyzję o takim leczeniu, które gdzie indziej nie było wykonywano ze względu na brak zasobów. I ta rola Instytutu jako ośrodka wysokospecjalistycznego o wysokim stopniu referencyjności była od zawsze. Myślę, że dobrze się stało, że ona została usankcjonowana. Instytut Onkologii współpracuje ze swoim siostrzanym instytutem MD Anderson Cancer Center oraz wieloma ośrodkami badawczymi w Europie i na świecie. Jest tu szereg specjalistów, zarówno z nauk podstawowych, jak i z obszaru czystej kliniki, a więc tej medycyny praktycznej. Bardzo ważne jest to, że rozwijają się badania translacyjne, czyli takie, które opierają swoją współpracę o nauki podstawowe i kliniczne. Dowodem tego, że ta nauka i ta nowoczesna medycyna jest bardzo bliska pacjenta tu w tym miejscu, jest utworzenie Oddziału Badań Wczesnych Faz, gdzie chorzy mogą otrzymać dostęp do terapii niedostępnych w leczeniu standardowym. Innym przykładem jest to co wydarzyło się kilka dni temu, czyli powstanie Centrum Doskonałości Onkologii Precyzyjnej. To kolejny krok, aby rozwijać nowoczesną medycynę. Onkologia bardzo dynamicznie się rozwija. Uważam, że chyba żadna z dziedzin medycyny tak szybko się nie rozwija jak onkologia. I to co najważniejsze, że dość szybko te zdobycze tej innowacyjnej onkologii wchodzą do praktyki klinicznej. My już wiemy, że u niektórych pacjentów chorych na rzadkie typy nowotworów już możemy stosować te nowoczesne schematy leczenia, ale żeby móc je stosować musimy mieć wiedzę wynikającą z doświadczenia. To nie jest leczenie łatwe, tutaj bowiem mierzymy się bowiem z obszarem niewiadomym. Dlatego tak ważne jest, że zostało usankcjonowane takie miejsce jak Narodowy Instytut Onkologii. Lata ciężkiej pracy specjalistów, którzy tutaj leczyli pacjentów zostały nagrodzone.
Czy można porównać poziom wiedzy i doświadczenie naszych lekarzy w stosowaniu tych nowoczesnych form leczenia z praktyką ich kolegów z krajów zachodnich?