Przyszła na świat na sali porodowej jednego z brytyjskich szpitali. Ważyła niewiele ponad 3 kg. Była upragnionym dzieckiem swoich rodziców. Zrobili niemal wszystko, na co pozwalała medycyna, by zapewnić córce dobry start. Wybrali najlepszy embrion z gromadki, jaka powstała za pomocą zapłodnienia in vitro. Zdecydowali się na ten, który zapewniał największe szanse na szczupłą sylwetkę, poczucie szczęścia i małe zagrożenie rozwojem raka. Na pamiątkę zostawili egzemplarz gazety wydanej w dniu urodzin córki. Widniała na niej data: 25 lipca 2038 roku. To nie science fiction, ale wizja przyszłości, jaką w raporcie poświęconym rozwojowi pozaustrojowego zapłodnienia nakreśla „Nature”.
30. urodziny pierwszego dziecka poczętego za pomocą metody zapłodnienia in vitro. Louise Brown przyszła na świat 25 lipca 1978 roku w brytyjskim Oldham General Hospital. Do dziś urodziło się 4 mln dzieci z probówki, a Louise doczekała się własnego potomstwa.
– Nie przewidywaliśmy, że technika ta tak bardzo się rozwinie – przyznaje Alan Trounson, pionier metody zapłodnienia in vitro, dyrektor California Institute for Regenerative Medicine w San Francisco. A co będzie możliwe za następnych 30 lat?
Wybitni naukowcy przepytani przez „Nature” są zgodni: w przyszłości gamety – komórki jajowe i plemniki – będzie można uzyskiwać z komórek macierzystych, które mają zdolność przekształcania się w dowolną tkankę organizmu. Ich źródłem mogą być zwykłe komórki skóry, czego niedawno dowiedli uczeni.
– To oznacza, że każda osoba bez względu na wiek będzie mogła zostać rodzicem – przekonuje Davor Solter, biolog ewolucyjny z Institute of Medical Biology w Singapurze. – Zarówno noworodki, jak i stulatki.Ale nieograniczone źródło gamet oznacza coś jeszcze. Jeśli staną się one łatwo dostępne i będą mogły być hodowane jak każde inne komórki, to być może władze zaczną przychylniej patrzeć na prowadzone nad nimi badania. – Może za 20 – 30 lat przeczytamy w gazecie, że któryś z naukowców wyhodował 20 tys. embrionów w celu śledzenia ich rozwoju – snuje swoją wizję Solter. – I uznamy, że to jest w porządku.