– To paradoks, że tytoń może pomóc w leczeniu raka – przyznaje kierownik projektu dr Ronald Levy ze Szkoły Medycznej Uniwersytetu Stanforda. Jednocześnie o wynikach swoich badań mówi nieskromnie: – To naprawdę fajna technologia. Nie tylko dlatego, że jest niestandardowa. Jest też szybka i bezpieczna, czego dowiodła pierwsza faza badań klinicznych.
[srodtytul]Fabryka prosto z pola[/srodtytul]
W badaniach wzięło udział 16 chorych na chłoniaka grudkowego. To jeden z nowotworów układu odpornościowego. W Stanach Zjednoczonych rocznie zapada na niego 16 tys. osób, w Polsce ponad tysiąc. Stosowane do tej pory metody leczenia nie tylko niosą ze sobą negatywne efekty uboczne, ale nie są również wystarczająco skuteczne.
Szczepionka z tytoniu mogłaby to zmienić. Sukces jej działania wiąże się też z tym, że jest to rodzaj zindywidualizowanej terapii przykrojonej dokładnie na miarę każdego chorego. Wyniki badań opublikowało pismo “Proceedings of the National Academy of Sciences”.
Rolę tytoniu w wytwarzaniu nowej szczepionki można porównać do roli, jaką w produkcji spełnia fabryka. Przeznaczeniem rośliny ma być bowiem produkcja antygenu nowotworowego, którym w tym przypadku jest przeciwciało produkowane przez klon komórek nowotworowych. To właśnie one odgrywają kluczową rolę w indywidualnej terapii chłoniaka.