Wyrugowanie palaczy z przestrzeni publicznej się opłaciło. Już rok po wprowadzeniu palenia na listę czynności zakazanych liczba zawałów serca w państwach Ameryki Północnej i Europy spadła o 17 proc. A po trzech latach skurczyła się aż o jedną trzecią. O wynikach badań na ten temat informują pisma „Circulation” i „Journal of the American College of Cardiology”. Pierwsza z tych publikacji jest efektem pracy amerykańskich naukowców pod kierunkiem dr. Jamesa Lightwooda z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Francisco. Uczeni przeanalizowali dane zebrane w ramach 13 odrębnych projektów badawczych prowadzonych w Stanach Zjednoczonych, Kanadzie i kilku państwach Starego Kontynentu.

– W ten sposób otrzymaliśmy jeszcze jeden twardy dowód na to, jak bardzo bierne palenie przyczynia się do rozwoju chorób serca – uważa dr James Lightwood. – A także, że wprowadzenie prawa, które całkowicie zakazuje palenia w miejscach pracy i miejscach dostępnych publicznie, może realnie wpłynąć na poprawę stanu zdrowia społeczeństwa.

Miesiąc wcześniej informację na temat skutków wdrożenia zakazu palenia ogłosiło brytyjskie ministerstwo zdrowia. Liczby, które zostały wówczas podane, nie były jednak aż tak optymistyczne. Stwierdzono, że w ciągu roku od obowiązywania nowego przepisu (w Wielkiej Brytanii wprowadzono go w lipcu 2007 roku) liczba ataków serca zmalała „tylko” o 10 proc.

Jaka jest prawda? O wiarygodności nowych, amerykańskich badań przekonane jest brytyjskie BBC. Jak czytamy w serwisie internetowym, dane zostały zebrane wśród milionów ludzi. Byli wśród nich zapewne nie tylko palacze, ale i osoby, które chcąc nie chcąc wdychały tytoniowy dym. Uczeni podkreślają, że bierne palenie również wpływa bardzo szkodliwie na zdrowie. Zmniejsza stężenie tzw. dobrego cholesterolu, nasila procesy krzepnięcia krwi, co zwiększa ryzyko miażdżycy i tworzenia się groźnych zakrzepów.