Badania przeprowadzone w kawiarniach Starbucks pokazały, że jeden napój może zawierać nawet ponad 500 kcal (kilokalorii). Ta kaloryczna bomba to Dark Berry Mocha Frappuccino, słodka kawa zmiksowana z owocami, lodem, mlekiem, syropem czekoladowym i polana bitą śmietaną. Palce lizać.
Pijąc taką kawę, skupiamy się zazwyczaj na tuczących właściwościach cukru (1 łyżeczka to 40 kcal), zapominając o tym, że w 100 g tłustej śmietany, serwowanej zarówno w lodach, jak i smakowicie ubitej, kryje się około 300 kcal. Do tego doliczmy tłuste mleko. Kawa nie jest tu w ogóle winna – zawiera zaledwie 2 – 4 kcal (na 100 g).
Problem w tym, że kawa nie jest pełnowartościowym posiłkiem, a więc nie wyklucza zjedzenia równie kalorycznego obiadu. Traktując ją jako niezobowiązujący napitek, z reguły nie wliczamy jej do dziennej puli żywieniowej. A wszystko, co wykracza ponad zalecane 2 tys. kcal dla kobiet i 2,5 tys. kcal dla mężczyzn, to bagaż, który musi się gdzieś odłożyć. Gdybyśmy więc przez rok pijali codziennie taką ekstra kawę na podwieczorek, waga podskoczy nam o jedną czwartą. Przesada? Przecież nie musimy co dzień chodzić do kawiarni. Niestety, podobnych pułapek czyha na nas całe mnóstwo. Nie chodzi o oczywiste dla każdego pączki czy hamburgery, ale o potrawy noszące znamiona zdrowych i lekkich. A wystarczy zaledwie 20 kcal dziennie, aby przybył nam w ciągu roku 1 kg niechcianego tłuszczu.
[srodtytul]Zdradliwy majonez[/srodtytul]
Starbucks znalazł się pod ostrzałem krytyki, bo to najpopularniejsza na Zachodzie sieć kawiarni, z której korzystają miliony ludzi. Badania zawartości kalorycznej napojów przeprowadziła fundacja World Cancer Research, której celem jest zapobieganie otyłości, przyczyniającej się do wzrostu liczby zachorowań na raka. Z drugiej strony za nadmiarem kilogramów, na który cierpi już blisko połowa dorosłych Polaków, czają się cukrzyca i choroby układu krążenia. Oczywiście nie jest temu winny Starbucks, który otworzył w Polsce dopiero dwie kawiarnie, tylko masa naszych złych nawyków żywieniowych.