Dane ogłoszone w tym miesiącu przez Europejską Agencję Kosmiczną podczas sympozjum w Wenecji nie pozostawiają cienia wątpliwości: z obserwacji satelitarnych dokonywanych przez 18 lat wynika, że w skali całego globu poziom oceanu wzrasta rocznie średnio o 3 milimetry.
Przyczyną jest topnienie lodów arktycznych spowodowane globalnym ociepleniem. Naukowcy z Centrum Lodu i Klimatu Instytutu Nielsa Bohra Uniwersytetu w Kopenhadze sporządzili model komputerowy zmian klimatycznych w długim odcinku czasu. Wynika z niego, że tendencja ta nie zmieni się w ciągu najbliższych 500 lat. Model uwzględnia dwa warianty: pesymistyczny przewiduje wzrost o 1,1 m, do 2010 roku, i 5,5 m, do roku 2500. Wariant optymistyczny zakłada, odpowiednio, wzrost o 0,6, do 1,8 m.
Nie ma odwrotu
Długoterminowe prognozy bywają nieprecyzyjne, poza tym nie musi się sprawdzić najczarniejszy scenariusz. Ale i tak należy przyjąć do wiadomości, że w ciągu najbliższych kilkuset lat powierzchnia oceanów podniesie się o metr. Innej możliwości po prostu nie ma. Globalne ocieplenie jest faktem, dlatego na naszej planecie wody w postaci lodu będzie ubywać, natomiast wody w postaci płynnej będzie przybywać.
– Nawet gdyby w jakiś cudowny sposób udało się zahamować globalne ocieplenie, a nawet je cofnąć, poziom oceanów w ciągu najbliższych stuleci i tak będzie rósł, ponieważ proces topnienia lodów Arktyki i Antarktyki cechuje duży bezwład i muszą minąć wieki, aby ewentualnie udało się go odwrócić – wyjaśnia prof. Aslak Grinsted kierujący zespołem z Kopenhagi.
Skutki tej klimatycznej tendencji będą bardzo spektakularne. Wiele terenów obecnie zamieszkanych zniknie pod wodą. Zalanie grozi praktycznie wszystkim portom na kuli ziemskiej, ich strukturze nadbrzeżnej, a więc na tej liście znajdują się: Wenecja, Nowy Jork, Londyn, Szanghaj, Gdańsk...